Wyrok z dnia 2015-02-11 sygn. II AKa 247/14

Numer BOS: 391564
Data orzeczenia: 2015-02-11
Rodzaj organu orzekającego: Sąd powszechny

Najważniejsze fragmenty orzeczenia w Standardach:

Sygn. akt II AKa 247/14

WYROK W IMIENIU RZECZYPOSPOLITEJ POLSKIEJ

Dnia 11 lutego 2015 roku

Sąd Apelacyjny w Krakowie w II Wydziale Karnym

w składzie: Przewodniczący: SSA Marek Długosz (spr.) Sędziowie: SSA Lucyna Juszczyk SSA Jacek Polański

Protokolant: sekr. sądowy Konrad Kraszewski

przy udziale Prokuratora Prokuratury Apelacyjnej Krzysztofa Knapika po rozpoznaniu w dniu 11 lutego 2015 roku w sprawie A K oskarżonego z art.148§1 kk apelacji obrońcy oskarżonego od wyroku Sądu Okręgowego w Krakowie z dnia 28 czerwca 2013 roku sygn. akt III K 382/11

I. zmienia zaskarżony wyrok w ten sposób, że:

  1. przyjmuje, iż oskarżony przypisanego mu czynu dopuścił się w warunkach obrony koniecznej, której granice przekroczył, podejmując obronę przedwczesną i sposób obrony niewspółmierny do niebezpieczeństwa zamachu; czyn ten kwalifikuje z art. 148 § 1 k.k. w zw. z art. 25 § 2 k.k. i przy zastosowaniu art. 60 § 1 i § 6 pkt 2 k.k. orzeczoną karę pozbawienia wolności nadzwyczajnie łagodzi do 5 (pięciu) lat,
  2. obniża zasądzone odszkodowanie do kwoty 30.000 (trzydziestu tysięcy) złotych,

II. utrzymuje w mocy zaskarżony wyrok w pozostałym zakresie i zwalnia oskarżonego od ponoszenia wydatków za postępowanie odwoławcze oraz opłaty za obie instancje.

U z a s a d n i e n i e

I Prokurator Prokuratury Rejonowej w Krakowie-Nowej Hucie oskarżył A K o to, że: w dniu 11 listopada 2009 roku w K działając w zamiarze pozbawienia życia Ł L zadał mu cios nożem w okolicę szyi po stronie lewej, w wyniku czego spowodował u pokrzywdzonego obrażenia ciała w postaci rany kłutej w/w okolic ciała, penetrującej do śródpiersia, uszkadzającej naczynia żylne kąta żylnego lewego, tętnicy szyjnej wspólnej i tchawicy, skutkującej wystąpieniem krwotoku zewnętrznego i wewnętrznego z masywnym zachłystywaniem się krwią do dróg oddechowych i miąższu płucnego, czego następstwem była śmierć pokrzywdzonego, tj. o przestępstwo z art. 148 § 1 k.k.

II Sąd Okręgowy w Krakowie, po ponownym rozpoznaniu sprawy, wyrokiem z dnia 28 czerwca 2013 roku (sygn. akt III K 382/11), uznał oskarżonego A K za winnego czynu zarzuconego mu aktem oskarżenia, z tym, że przyjął, iż działał on z zamiarem ewentualnym pozbawienia życia Ł L , czym wyczerpał znamiona zbrodni z art. 148 § 1 k.k., i za to, na mocy powołanego przepisu, wymierzył mu karę 9 lat pozbawienia wolności. Na mocy art. 63 § 1 k.k. zaliczył oskarżonemu na poczet wymierzonej kary pozbawienia wolności okres jego tymczasowego 4 aresztowania od dnia 11 listopada 2009 roku do dnia 21 kwietnia 2011 roku. Na mocy art. 44 § 2 k.k. orzekł wobec oskarżonego środek karny w postaci przepadku dowodu rzeczowego w postaci noża, opisanego w Wykazie Dowodów Rzeczowych Nr (…) pod pozycją (…), a znajdującego się w Magazynie Dowodów Rzeczowych Sądu Okręgowego w Krakowie. Na podstawie art. 415 § 4 k.p.k. zasądził od oskarżonego na rzecz pokrzywdzonych A L i S L kwotę 50.000 złotych tytułem odszkodowania. Zasądził od oskarżonego A K na rzecz oskarżyciela posiłkowego S L kwotę 2.040 złotych tytułem poniesionych kosztów zastępstwa adwokackiego. Na zasadzie art. 624 § 1 k.p.k. zwolnił oskarżonego A K od obowiązku ponoszenia kosztów sądowych.

III Apelację od powyższego wyroku wywiódł obrońca oskarżonego, który zaskarżył to orzeczenie w całości na jego korzyść, zarzucając mu:

  1. obrazę prawa materialnego, a to art. 25 k.k., poprzez błędną wykładnię jego norm i przyjęcie, że nie można przyjmować działania w warunkach obrony koniecznej, jeżeli broniący uprzednio abstrakcyjnie przewidywał zagrożenie i posiadał narzędzie, które mogłoby służyć takiej obronie,
  2. obrazę przepisów postępowania, która miała wpływ na treść wyroku (art. 438 pkt. 2 k.p.k.), a w szczególności:

1) art. 7 k.p.k. poprzez dowolną ocenę materiału dowodowego zgromadzonego w sprawie, a w szczególności:

- wyjaśnień oskarżonego, w zakresie konsekwentnego zaprzeczania od pierwszego przesłuchania zamiarowi zabójstwa, jak i innych okoliczności zdarzenia, a to naruszenia nietykalności cielesnej oskarżonego przez pokrzywdzonego, realnego poczucia zagrożenia oskarżonego, sposobu zadania niecelowanego ciosu,

- zeznań świadków L L i A M , poprzez odmowę dania im wiary z powodu wybranych treści ze zmiennych zeznań K S oraz rozbieżności tych zeznań, które świadczą o braku ich ustalania i spontaniczności, a nie kierowania się przez świadków chęcią wyłączenia odpowiedzialności oskarżonego, - zeznań świadka K S , którego Sąd I instancji pomimo licznych sprzeczności wewnętrznych uznał za wiarygodnego, opierając swoje ustalenia nie tylko na tych twierdzeniach, przy których był konsekwentny,

2) art. 410 k.p.k. poprzez oparcie wyroku nie na całokształcie okoliczności ujawnionych w toku rozprawy głównej, w szczególności:

- pominięcie treści opinii psychiatrycznych z badania oskarżonego, pomimo deklarowania, iż Sąd I instancji uznaje je za w pełni wartościowe i wolne od wad, - pominięcie wzrostu pokrzywdzonego, ubioru jego i świadka S , jak i zachowania tegoż świadka, który natarczywie również wpatrywał się w oskarżonego, panujących warunków atmosferycznych i pory nocnej, w kontekście odbioru zachowania przez oskarżonego oraz okoliczności, iż pokrzywdzony miał się zbliżyć do oskarżonego na odległość daszka od czapki, - pominięcie, iż towarzyszące oskarżonemu dziewczyny też były przestraszone, a nie tylko sam oskarżony, które to poczucie Sąd I instancji starał się zdyskredytować,

3) art. 366 § 1 k.p.k. poprzez niewyjaśnienie wszystkich istotnych okoliczności sprawy, a to w szczególności pola widzenia świadka K S , sposobu wyciągnięcia przedmiotowego noża, kiedy to Sąd dyskredytując wersję oskarżonego dosyć ogólnie i abstrakcyjnie przyjmuje, iż ten w nieokreślony sposób trzymał nóż w rękawie i w niewiadomy sposób go wyciągnął, nie ustalając nawet, z którego rękawa,

4) art. 424 § 1 pkt 1 k.p.k. przez: - brak w uzasadnieniu zaskarżonego wyroku, wyjaśnienia dokładnego mechanizmu zadania rany, jej dokładnego przebiegu, wzajemnego usytuowania uczestników zdarzenia, - wybiórcze sięganie do zeznań K S i czynienie ustaleń w oparciu o nie, przy jednoczesnej sprzeczności z nimi (którą ręką miał zadawać cios oskarżony), - stosowanie licznych domniemań i rozumowań czysto spekulacyjnych, wobec który przeciwne tezy są nie mniej uprawnione, - okoliczność, iż pokrzywdzony „zainicjował” całe zdarzenie w uzasadnieniu Sądu I instancji pojawia się jedynie w kontekście wymiaru kary, a nie oceny zachowania oskarżonego przez pryzmat obrony koniecznej, - mieszanie przez Sąd pierwszej instancji sfery realnych zdarzeń z przeżyciami wewnętrznymi oskarżonego i jego autentyczną interpretacją okoliczności zdarzenia,

5) art. 442 § 3 k.p.k. poprzez nieuwzględnienie całości wskazań Sądu Apelacyjnego w Krakowie zawartych w uzasadnieniu wyroku tegoż Sądu z dnia 22 listopada 2011 roku (str. 21) w zakresie konieczności rozważenia:

- „czy zachowanie Ł L w krytycznym czasie stanowiło bezprawny zamach, o którym mowa w art. 25 § 1 k.k. rozumiany nie tylko jako zachowanie związane ze stosowaniem przymusu fizycznego stanowiącego potencjalne niebezpieczeństwo dla życia ludzkiego, ale również jako zachowanie bierne bądź jedynie agresja słowna”

 - i niepoczynienie takich rozważań.

  1. błąd w ustaleniach faktycznych przyjętych za podstawę orzeczenia, który miał wpływ na treść wyroku (art. 438 pkt 3 k.p.k.) polegający na:

- przyjęciu, że oskarżony nie słyszał gróźb od pokrzywdzonego, - ustaleniu, że oskarżony nie odczuwał realnej obawy przed pokrzywdzonym, jego kolegą oraz nie uciekał w przeświadczeniu, iż jeszcze osoby trzecie mogą wyrządzić mu krzywdę,

- braku ustalenia, że pokrzywdzony naruszył nietykalność cielesną oskarżonego, zastępował mu drogę i stanowił realną groźbę użycia dalszej przemocy wobec oskarżonego,

- przyjęciu, iż od strony … … nie było żadnych osób, które oskarżony mógł ocenić jako potencjalnych napastników, - ustaleniu, że oskarżony z premedytacją celował dokładnie w to miejsce, w które trafił i miał świadomość wysoce prawdopodobnego skutku śmiertelnego, a nie celował w bark i godził się z ewentualnym zabójstwem pokrzywdzonego.

W nawiązaniu do podniesionych zarzutów obrońca oskarżonego wniósł o:

  1. zmianę zaskarżonego wyroku i uniewinnienie w całości oskarżonego w oparciu o art. 25 § 1 k.k., ewentualnie art. 25 § 3 k.k.,
  2. wymierzenie oskarżonemu łagodniejszej kary,
  3. ewentualnie przekazanie sprawy Sądowi I instancji do ponownego rozpoznania.

W kontekście tych wniosków obrońca oskarżonego zastrzegł, że nieuwzględnienie pkt 1. i 3. czyniłoby aktualną konieczność zmiany kwalifikacji prawnej czynu przypisanego oskarżonemu na art. 156 § 1 k.k. w związku z art. 25 § 2 k.k., wyeliminowanie z opisu czynu zamiaru (ewentualnego) zabójstwa i zastosowanie nadzwyczajnego złagodzenia kary wobec oskarżonego.

IV Na rozprawie odwoławczej obrońca oskarżonego podtrzymał zarzuty i wnioski zawarte w pisemnej apelacji. Prokurator oponował uwzględnieniu tej apelacji i domagał się utrzymania w mocy zaskarżonego wyroku. Oskarżony A K wnosił jak jego obrońca podnosząc, że „chciał biec do autobusu, ale pokrzywdzony złapał go za rękę, uniemożliwiając mu to”. V Sąd Apelacyjny rozważył, co następuje. Chociaż nie wszystkie podniesione w apelacji zarzuty mogły być uznane za trafne, skarga ta zasługiwała na uwzględnienie w zakresie, w jakim zmierzała do wykazania, że A K przypisanego mu czynu dopuścił się w warunkach kontratypu obrony koniecznej.

Od razu w tym miejscu wyjaśnić jednak trzeba, że podzielenie w tej części wywodów apelacji, notabene nieco chaotycznych i niezbyt precyzyjnych, skutkowało jednoczesnym przyjęciem, że oskarżony granice owej obrony przekroczył w ramach ekscesu ekstensywnego i intensywnego, podejmując obronę przedwczesną (defensio antecedens) oraz sposób obrony niewspółmierny do niebezpieczeństwa zamachu. Następstwem poczynienia takiego ustalenia było nadzwyczajne złagodzenie wymierzonej oskarżonemu kary oraz obniżenie zasądzonego od niego z urzędu odszkodowania. Na wstępie, przed odniesieniem się do wniesionej apelacji, zauważyć należy, że skarga ta (oparta niemalże na wszystkich podstawach odwoławczych) powiela niektóre podniesione w niej zarzuty, lokując je w innej (kolejnej) podstawie odwoławczej, w tym jednocześnie formułuje zarzut obrazy prawa materialnego oraz błędu w ustaleniach faktycznych przyjętych za podstawę zaskarżonego wyroku.

Taki sposób zredagowania tej apelacji uznany być musi za nieprawidłowy, gdyż zarzut odwoławczy powinien zawsze uderzać jedynie w pierwotną przyczynę wadliwości orzeczenia (zob. Wojciech Wassermann: Zasady formułowania zarzutów apelacyjnych w obowiązującej procedurze karnej, Prok. i Pr. 2010/ 6/str. 39-50).

Ponadto zarzut obrazy prawa materialnego może być podstawą środka odwoławczego wyłącznie wtedy, gdy ma on charakter samoistny i wywodzony jest z wadliwie zastosowanego lub niezastosowanego danego przepisu w orzeczeniu, które oparte jest na trafnych i niekwestionowanych ustaleniach faktycznych.

V/1 Apelacja obrońcy na pierwszym miejscu stawia zarzut naruszenia prawa materialnego, a to art. 25 k.k., wszelako Sąd ad quem odniesie się do niego w dalszej kolejności, najpierw natomiast ustosunkuje się do tych zarzutów, które mają swe zakotwiczenie w art. 438 pkt 2 i 3 k.p.k. Skoro bowiem zarzut oparty na podstawie odwoławczej z art. 438 pkt 1 k.p.k. aktualizuje się dopiero wówczas, gdy nie są podważane ustalenia faktyczne, które legły u podstaw kwestionowanej oceny prawnej, jego 10 rozpoznanie poprzedzone być musi dokonaniem kontroli zaskarżonego wyroku przez pryzmat zarzutów koncentrujących się na obrazie przepisów prawa procesowego oraz wskazujących na popełnione przez Sąd pierwszej instancji błędy w zakresie rekonstrukcji stanu faktycznego.

V/2 Jedynie częściowo uzasadniony jawi się podniesiony w apelacji obrońcy zarzut obrazy art. 7 k.p.k. Skarżąca kontestując w ramach tego zarzutu ocenę dowodów, która stanowiła osnowę zrekonstruowanego w sprawie stanu faktycznego, rację ma tylko w tej części, w której stwierdza, że Sąd pierwszej instancji w sposób mało wnikliwy przeanalizował zeznania świadków K S , L L i A M , a w konsekwencji nietrafnie obdarzył te pierwsze bez wyjątku walorem wiarygodności. Zgadzając się z autorką apelacji, że dokonana w zaskarżonym wyroku ewaluacja całokształtu relacji tych osób budzi pewne zastrzeżenia, zauważyć jednocześnie trzeba, że sformułowane przez nią w tym kontekście zarzuty uznane mogą być za trafne, o ile swym zakresem nie wykraczają poza poruszane w zeznaniach świadków dwa aspekty związane z zachowaniem oskarżonego i pokrzywdzonego na miejscu przestępstwa. Pierwszy z nich dotyczy sposobu, w jaki oskarżony dobył nóż, drugi ma związek z wypowiedzianymi wcześniej przez pokrzywdzonego słowami. Wyłącznie bowiem w określonym tutaj zakresie nie myli się obrońca, gdy podnosi, że w ramach oceny tych dowodów, Sąd pierwszej instancji niesłusznie pominął lub zbagatelizował niektóre zachodzące w zeznaniach K S istotne sprzeczności (odnosi się to do kwestii dobycia przez oskarżonego noża) oraz nie uwzględnił w odpowiednim stopniu treści zeznań L L i A M , które na tle relacji tego świadka wcale nie prezentowały się mniej wiarygodnie, wręcz przeciwnie brzmiały tutaj bardziej przekonująco (dotyczy to kwestii wypowiedzianych przez pokrzywdzonego słów). Będzie jeszcze o tym mowa, natomiast już w tym miejscu zasygnalizować należy, że popełnione przez Sąd pierwszej instancji błędy w ocenie wskazanych dowodów miały w niewielkim stopniu wpływ na zrekonstruowany w sprawie stan faktyczny. Przedstawione w części faktograficznej ustalenia faktyczne wymagały z tego powodu jedynie nieznacznej korekty i to wyłącznie te z nich, które pozostawały w związku z wypowiedziami pokrzywdzonego, które skierowane były do oskarżonego.

W odniesieniu do pierwszego ze wskazanych wyżej aspektów nie bez racji zauważa obrońca, że zeznania świadka K S, w których opisywał skąd oskarżony wyjął nóż, którym zadał cios pokrzywdzonemu ewoluowały na całym etapie postępowania, były przy tym niestanowcze i niekonsekwentne.

Przypomnieć trzeba, że składając zeznania po raz pierwszy, K S stwierdził, że w momencie zadania ciosu nie widział w ręce oskarżonego noża, a zauważył u niego przedmiot przypominający swym wyglądem nóż dopiero gdy wbiegał on do autobusu (k. 55-56). Podczas kolejnego przesłuchania świadek zeznania te w istotny sposób zmienił podając, że widział jak oskarżony z kieszeni lub prawego rękawa wyciągnął duży nóż kuchenny i nic nie mówiąc od razu zadał nim pokrzywdzonemu cios lewą ręką (k. 136-138). W podobnie rozbieżny sposób K S wypowiadał się na te okoliczności później na rozprawie, zarówno podczas pierwszego rozpoznania sprawy (k. 732-734), jak i wtedy, gdy składał zeznania po raz ostatni (k. 1181-1183). Popadając w tym przedmiocie w oczywiste sprzeczności, świadek raz twierdził, że zobaczył u oskarżonego nóż już w momencie, gdy wyciągnął go z prawego rękawa kurtki (później tę wypowiedź niefortunnie sprostował podnosząc, że jednak musiał być to lewy rękaw, gdyż cios został przez niego zadany bardzo szybko lewą ręką – tymczasem jest pewne, że oskarżony do wyprowadzenia ciosu użył ręki prawej), to znów utrzymywał, że na przystanku nie widział, iżby oskarżony zadał cios pokrzywdzonemu nożem, o tym zaś, że musiał on użyć takiego narzędzia wnioskował na podstawie metalowego przedmiotu, który trzymał w ręce, gdy znajdował się koło autobusu. Wysoce labilny charakter przytoczonych tutaj wypowiedzi nie tylko przeczy twierdzeniom Sądu pierwszej instancji, że zeznania te brzmiały przekonująco, a pojawiające się w nich różnice były jedynie omyłkami świadka, niedotyczącymi zresztą najistotniejszych części jego zeznań, ale nadto każe przypuszczać, że dysponując późniejszą wiedzą o tym co się stało, K S mógł podawać w tym zakresie okoliczności, których sam osobiście nie stwierdził, a które konweniowały z przebiegiem zdarzenia i jego skutkami.

Nie od rzeczy będzie powiedzieć, że takie spojrzenie na te zeznania świadka zdaje się potwierdzać zaobserwowane przez M J zachowanie K S na miejscu zdarzenia, kiedy to ten biegnąc za oddalającym się pokrzywdzonym, dwukrotnie dopytywał go, co oskarżony mu zrobił. Powyższe zachowanie K S wskazuje, że biegnąc za Ł L nie do końca zdawał sobie sprawę z powagi sytuacji oraz poważnych następstw zadanego koledze uderzenia, co można jedynie tłumaczyć faktem, że w tym momencie nie wiedział jeszcze o użytym przez oskarżonego nożu. Podzielenie supozycji obrońcy, iż depozycje świadka K S w tej części brzmiały niewiarygodnie, wcale nie przesądza o tym, że to oskarżony w sposób prawdziwy opisał te zaszłości, podkreślając w swych wyjaśnieniach, że przed użyciem noża sięgnął po niego do przedniej kieszeni kurtki znajdującej się na wysokości klatki piersiowej. Wbrew odmiennemu przekonaniu obrońcy, złożone przez oskarżonego wyjaśnienia w tym przedmiocie brzmiały niewiarygodnie, słusznie zatem Sąd pierwszej instancji odmówił im przymiotu prawdziwości, przytaczając na str. 13-16 uzasadnienia zaskarżonego wyroku przemawiające za taką oceną trafne i rzeczowe argumenty, których nie są w stanie w sposób skuteczny podważyć poczynione w apelacji uwagi. Te bowiem sprowadzają się wyłącznie do lansowania przez skarżącą nieuprawnionej, a do tego sprzecznej z innymi dowodami tezy, że gdyby oskarżony faktycznie wyciągnął niepostrzeżenie nóż z rękawa, to zapewne mając opuszczone ręce zaatakowałby dolną część tułowia pokrzywdzonego, skoro zaś zadał nim cios w górną partię jego ciała, to musiał go wcześniej wyciągnąć z kieszeni kurtki.

Prezentując taki tok rozumowania, a w konsekwencji optując na tej podstawie za prawdziwością wyjaśnień złożonych przez oskarżonego, autorka apelacji zdaje się w ogóle nie dostrzegać, że wynikający z nich przebieg zdarzenia stanowczo kłóci się nie tylko z prawidłowo odnotowanymi i omówionymi przez Sąd pierwszej instancji okolicznościami w uzasadnieniu zaskarżonego wyroku, ale również nie znajduje potwierdzenia w zeznaniach świadków A M i L L .

Należy zwrócić skarżącej uwagę, że obie te dziewczyny stały tuż obok oskarżonego, gdyby zatem w sposób przez siebie opisany, sięgnął on ręką do kieszeni kurtki, wyjął z niej nóż i następnie ugodził nim Ł L , z pewnością nie pozostałoby to niezauważone nie tylko przez samego pokrzywdzonego, który w żaden sposób nie próbował się temu przeciwstawić, ale również przez koleżanki oskarżonego, tymczasem żadna z nich takiej zaszłości nie odnotowała.

Wymaga podkreślenia, że pierwsza ze wskazanych tutaj osób w ogóle nie zauważyła w ręce oskarżonego noża i zadanego nim ciosu, druga natomiast dostrzegła jedynie jakiś podłużny kształt w dłoni oskarżonego, gdy miał on już rękę podniesioną w górę.

O tym, że oskarżony posiadał przy sobie nóż, którego użył wobec pokrzywdzonego, obie towarzyszące oskarżonemu wówczas dziewczyny zorientowały się dopiero w autobusie, gdy przekładając go z ręki do ręki, bezskutecznie prosił je, żeby go od niego zabrały. Złożone przez tych świadków zeznania, obok argumentów przytoczonych w uzasadnieniu zaskarżonego wyroku, dodatkowo przemawiają za bezbłędnością ustalenia Sądu pierwszej instancji, iż oskarżony przed zadaniem ciosu nie dobył noża z kieszeni kurtki, jak to nieprawdziwie utrzymywał w swych wyjaśnieniach, lecz wyjął go z rękawa, tylko bowiem w takim wypadku mogło to pozostać niezauważone przez żadną z obecnych na miejscu zdarzenia osób. Choć zwalczając to ustalenie autorka apelacji słusznie podnosi, że w takim wypadku oskarżonemu z pewnością łatwiej byłoby zadać pokrzywdzonemu niepostrzeżenie cios nożem w dolną część jego tułowia, to jednak powyższe stwierdzenie nie może być przyczynkiem do podważenia zaprezentowanej w zaskarżonym wyroku negatywnej oceny wyjaśnień oskarżonego.

Ocena ta, wbrew odmiennemu przekonaniu skarżącej, nie uchybia treści art. 7 k.p.k., gdyż należycie uwzględnia nie tylko treść innych dowodów, ale również wskazania wiedzy i doświadczenia życiowego. W uzupełnieniu tego, co wyżej powiedziano, wskazać należy, że zdyskredytowanie w apelacji oceny zeznań świadka K S , które przyjęte zostały za podstawę kontestowanego w niej ustalenia, że oskarżony z rękawa swojej kurtki – jednym ruchem, szybko i niespodziewanie – wyciągnął prawą ręką nóż, którym chwilę później ugodził pokrzywdzonego, nie prowadzi prostą drogą do uznania, że przedmiotowe ustalenie jest dowolne (dotknięte tzw. błędem braku). Ustalenia faktyczne w postępowaniu karnym nie muszą wszak bazować tylko na konkretnych dowodach, ale mogą być również czynione na podstawie domniemań opartych na treści dowodów, a w szczególności wynikać z tzw. logiki zdarzeń (sytuacji), stwierdzonej zgromadzonymi dowodami, kiedy istota i sekwencja zdarzeń (sytuacji) jest tego rodzaju, że stanowi oczywistą przesłankę, na podstawie której zasady wiedzy i doświadczenia życiowego nasuwają jednoznaczny i logiczny wniosek, że dana zaszłość faktyczna w istocie wystąpiła (zob. A. Gaberle, Dowody w sądowym procesie karnym, Kraków 2007, s. 31; wyrok SN z dnia 4 października 1973r., III KR 243/73, OSNKW 1974/2/33).

W tym kontekście warto przypomnieć, że odmawiając wiary wyjaśnieniom oskarżonego, iż wyjął nóż z przedniej kieszeni kurtki oraz konstatując, że zrobił to w sposób przyjęty w zaskarżonym wyroku, Sąd pierwszej instancji nie posiłkował się w tym zakresie wyłącznie treścią zeznań świadka K S , lecz ustalenie to nadto oparł na wnikliwej analizie okoliczności towarzyszących inkryminowanemu zdarzeniu.

Konfrontując te okoliczności z treścią innych dowodów, w tym opiniami biegłych, Sąd pierwszej instancji doszedł do słusznego i zgodnego z zasadami wiedzy i doświadczenia życiowego wniosku, że brak na ciele pokrzywdzonego obrażeń obronnych dowodzi, że został on atakiem oskarżonego całkowicie zaskoczony (gdyby było inaczej, to z całą pewnością podjąłby próbę obrony). To z kolei przekonuje o tym, że bezpośrednio przed zadaniem ciosu oskarżony musiał dobyć niepostrzeżenie nóż z rękawa, a nie z kieszeni kurtki, gdyby bowiem sięgnął po to narzędzie w sposób opisany w jego wyjaśnieniach, a dopiero potem uniósł rękę z nożem do góry, to takie jego postąpienie zostałoby z pewnością dostrzeżone przez stojącego naprzeciwko niego pokrzywdzonego, który próbowałby się w jakiś sposób przeciwstawić temu zachowaniu (odruchowo złapałby go za rękę i nie pozwolił unieść jej do góry oraz wyprowadzić nią ciosu), a także – o czym wyżej już nadmieniono – zostałoby to zauważone przez towarzyszące oskarżonemu jego koleżanki. Pomimo późnej pory i panujących już ciemności miejsce zdarzenia było przecież na tyle dobrze oświetlone, że każda z tych osób, znajdując się w bezpośrednim sąsiedztwie 16 oskarżonego, mogłaby bez przeszkód zaobserwować podejmowane przez niego działania polegające na wyjęciu noża z kieszeni kurtki, uniesieniu ręki z nożem do góry i zadaniu nim ciosu. Z kolei wysunięcie noża z rękawa nie wymagało tak długich i widocznych zabiegów. Mogło ono nastąpić dużo szybciej oraz w sposób w ogóle niezauważony przez otoczenie. Niewielkie ruchy wykonywane przez oskarżonego opuszczonymi wzdłuż tułowia rękami, które były całkowicie wystarczające do wysunięcia noża z rękawa, mogły pozostać zupełnie niewidoczne dla zaskoczonego tym Ł L i pozostałych osób. W odniesieniu do drugiego ze wskazanych na wstępie aspektów słusznie stwierdza obrońca, iż znaczną dowolnością charakteryzuje się ocena zeznań świadków K S , L L i A M , w których osoby te starały się odtworzyć przebieg i treść rozmowy, jaką tuż przed zadaniem ciosu pokrzywdzony odbył z oskarżonym. Pomimo nie do końca poprawnego uzasadnienia tego zarzutu, podzielić trzeba zastrzeżenia skarżącej, że uznając za prawdziwe zeznania kolegi pokrzywdzonego, iż w trakcie konfrontacji wzrokowej z oskarżonym, Ł L rzucił w jego stronę słowa „zajebać ci?”, a w konsekwencji odrzucając jako niewiarygodne pozostające z nimi w sprzeczności zeznania koleżanek oskarżonego, z których wynikało, że z ust Ł L padły wówczas słowa „ty tym autobusem na pewno nie pojedziesz”, Sąd pierwszej instancji dokonał dowolnej, a nie swobodnej oceny tych dowodów.

Wymaga podkreślenia, że konfrontując ze sobą te zeznania, Sąd pierwszej instancji nie rozważył w sposób właściwy wynikających z nich okoliczności, nadto ich ocenę niesłusznie zredukował do stwierdzenia, że skoro za wiarygodne uznał pozostałe relacje K S , a odmówił takiego przymiotu relacjom L L i A M, to konsekwencją takiej oceny musiało być przyjęcie, że także w tym zakresie prawdę powiedział kolega pokrzywdzonego, a nie koleżanki oskarżonego. Abstrahując w tym miejscu od tego, że zeznania K S nie 17 zawsze brzmiały wiarygodnie, o czym świadczą poczynione dotychczas na ich kanwie krytyczne uwagi, taki rzucający się w oczy powierzchowny charakter tej oceny nie mógł zyskać aprobaty autorki apelacji i jest słusznie przez nią krytykowany.

Dalsze rozważania w tym zakresie rozpocząć wypada od poczynienia tyleż oczywistej co i niezbędnej uwagi, że żadna z przesłuchiwanych w sprawie osób, które były obecne na miejscu przestępstwa nie powtórzyła w toku postępowania słów, które zdaniem K S jego kolega wypowiedział w stronę oskarżonego. O tym, że pokrzywdzony miał się zwrócić do oskarżonego z zapytaniem „zajebać ci?” nie wspomniał ani A K , ani towarzyszące mu wówczas L L i A M . Rzucone w kierunku oskarżonego pytanie miało wyraźnie konfrontacyjną konotację oraz było – co przyznaje też Sąd pierwszej instancji – groźbą, stąd dziwić musi fakt, że osoby te nie potwierdziły zeznań K S , lecz niezmiennie utrzymywały, że z ust Ł L padły zupełnie inne słowa. Sąd pierwszej instancji dostrzegł powyższą okoliczność, a nawet podjął próbę jej wytłumaczenia wskazując w pisemnych motywach wyroku, że możliwe jest, iż oskarżony i jego koleżanki wypowiedzi pokrzywdzonego nie usłyszały lub źle ją zrozumiały, a nie jest też wykluczone, że i K S nie dość dobrze usłyszał słowa Ł L . Rzecz jednak w tym, że odwołanie się do tego rodzaju argumentacji dla wyjaśnienia owej okoliczności w realiach faktycznych niniejszej sprawy nie może być uznane za trafne. Po pierwsze, nie przekonuje twierdzenie Sądu pierwszej instancji, że oskarżony oraz towarzyszące mu dziewczyny mogli nie usłyszeć wypowiedzianych przez Ł L słów, natomiast mógł je bez przeszkód zarejestrować stojący za pokrzywdzonym jego kolega. Nie sposób przyjąć, że taka sytuacja mogła mieć miejsce, skoro pokrzywdzonego dzieliła od oskarżonego i jego koleżanek bardzo mała odległość, co więcej była to odległość znacznie mniejsza niż ta, która dzieliła go od K 18 S . Warto przypomnieć, że pokrzywdzony i oskarżony stali wtedy tak blisko siebie, że niemal dotykali się daszkami czapek, natomiast K S oddalony był od nich o parę metrów.

W takim układzie faktycznym uprawniony jawi się wniosek, że zarówno oskarżony jak i stojące obok niego obie jego koleżanki z pewnością usłyszeliby wypowiedź pokrzywdzonego, o której zeznawał K S , gdyby rzeczywiście ona padła i niechybnie wspomnieliby o niej w swych deskrypcjach procesowych. Po drugie, trudno jest zgodzić się z Sądem pierwszej instancji, że oskarżony i towarzyszące mu dziewczyny mogli źle zrozumieć pokrzywdzonego, skoro L L i A M nie miały wątpliwości, że wypowiedziane przez niego słowa nie brzmiały tak, jak je opisał K S , lecz dokładnie tak, jak je zapamiętały i ujawniły w swoich zeznaniach; także oskarżony słowa te zapamiętał inaczej niż przedstawił je kolega pokrzywdzonego, podobnie natomiast (choć przyznać trzeba że nie do końca tak samo) do tego, jak zapamiętały je jego koleżanki.

Występująca w relacjach oskarżonego i jego koleżanek gołym okiem widoczna pewna rozbieżność odnośnie do tego, jaki dokładnie sens miały wypowiedziane przez pokrzywdzonego słowa (dodać należy, że rozbieżność ta wynika tylko z pierwszych relacji oskarżonego), sprzeciwia się uznaniu, że osoby te mogły uzgodnić w tej części treść swoich depozycji w czasie jazdy autobusem, wszak gdyby tak było, ich oświadczenia procesowe nie tylko w tym zakresie miałyby od początku jednolitą i spójną treść. Już wskazane dotychczas okoliczności pozwalają uznać za wadliwą zaprezentowaną w zaskarżonym wyroku ocenę tych dowodów w omówionym wyżej zakresie, wszelako błędem byłoby tutaj również nie wspomnieć o tym, że obdarzając walorem wiarygodności zeznania K S a nie L L i A M, Sąd pierwszej instancji przeoczył, że w przeciwieństwie do tych osób, świadek ten nie był do końca pewien, czy wcześniej pokrzywdzony i oskarżony ze sobą rozmawiali oraz że właśnie takie, jak opisane przez niego, a nie inne słowa padły wtedy z ust pokrzywdzonego. Przede wszystkim jednak, Sąd pierwszej instancji nie zwrócił właściwej uwagi na to, że o ile wskazane w zeznaniach K S zapytanie „zajebać ci?”, z którymi pokrzywdzony miał się zwrócić do oskarżonego w jakiś sposób koreluje ze słowami „co się patrzysz”, które rzekomo chwilę wcześniej miał wypowiedzieć w jego stronę (zauważenia wymaga, że o tych słowach wspomniał tylko w czasie pierwszego przesłuchania), o tyle nie za bardzo zapytanie to wpisuje się w kontekst zrekonstruowanej w oparciu o zeznania L L i A M krótkiej rozmowy, którą osoby te wówczas ze sobą prowadziły, w trakcie której pokrzywdzony najpierw zapytał oskarżonego „skąd pochodzi”, a gdy ten mu odpowiedział, że „ze S”, stwierdził następnie, że „go skądś kojarzy, skądś go zna”. W tej krótkiej wymianie zdań trudno doszukać się w zachowaniu oskarżonego takiego elementu, który mógł zdenerwować pokrzywdzonego i sprowokować go do wypowiedzenia w jego kierunku słów, o których zeznawał K S . Nagłą zmianę klimatu prowadzonej dotychczas w sposób spokojny rozmowy logicznie tłumaczy jedynie podkreślana przez oskarżonego okoliczność, że w pewnym momencie pokrzywdzony go rozpoznał. W takim wypadku nie tylko nic nie sprzeciwia się temu, ale wszystko na to wskazuje, że w ślad za tym rozpoznaniem pokrzywdzony powiedział do oskarżonego, że „ty tym autobusem na pewno nie pojedziesz”. Niewątpliwie słowa te, o których niezmiennie zeznawały L L i A M , a których przekaz został (w sposób świadomy lub nieświadomy) częściowo wypaczony w pierwszych wyjaśnieniach oskarżonego, który składając je podał, że miały one nieco inną treść („ty stąd na pewno nie odjedziesz”), zdecydowanie bardziej pasują do przebiegu ujawnionej przez te osoby rozmowy, aniżeli zapytanie „zajebać ci?”, o których zeznawał wyłącznie K S.

Wszystko to, co do tej pory powiedziano, skutkować musiało niewielką ale jednak niezbędną korektą zrekonstruowanego w sprawie stanu faktycznego. Chociaż i na kanwie poprzednio poczynionych ustaleń, Sąd pierwszej instancji nie miał wątpliwości, że pokrzywdzony groził oskarżonemu, to jednak nie tylko błędnie odczytał treść wypowiedzianych przez niego słów, ale (co gorsze) błędnie skonstatował, że pozostawały one bez wpływu na ocenę strony podmiotowej jego czynu. Na skutek dokonania (omówionej już wyżej) wadliwej oceny zeznań świadków, Sąd pierwszej instancji doszedł bowiem do nietrafnego wniosku, że skoro oskarżony nie wspomniał nic o groźbie pokrzywdzonego, którą opisał K S , to oznaczać to musiało, że albo jej nie usłyszał, albo nie miała ona dla podjętego przezeń zachowania żadnego znaczenia, co z kolei wykluczało możliwość przyjęcia po jego stronie działania w warunkach kontratypu obrony koniecznej. Nie budzi natomiast sygnalizowanych w apelacji zastrzeżeń dokonana przez Sąd pierwszej instancji ewaluacja zgromadzonych w sprawie dowodów, która stanowiła osnowę pozostałych kwestionowanych w niej ustaleń faktycznych.

Błędne jest przekonanie autorki apelacji, że wyrokując w niniejszej sprawie, Sąd pierwszej instancji nieprawidłowo ocenił wyjaśnienia oskarżonego oraz zeznania świadków L L i A M w części, w jakiej osoby te zwracały uwagę na przedsięwzięte przez pokrzywdzonego działania, które miały na celu zatrzymanie oskarżonego i uniemożliwienie mu udania się do autobusu oraz utrzymywały, że w pobliżu znajdowała się grupka kilku mężczyzn, którzy ruszyli w kierunku przystanku na wezwanie K S . Wbrew odmiennemu przekonaniu obrońcy, Sąd pierwszej instancji w sposób wnikliwy i kompleksowy ocenił te i inne dowody, które miały dla rozstrzygnięcia tych kwestii kardynalne znaczenie oraz prawidłowo rozważył wynikające z nich okoliczności, a następnie w sposób logiczny i przekonujący wskazał, dlaczego nie uwierzył w tej części oskarżonemu i jego koleżankom, a obdarzył walorem wiarygodności inne dowody, w tym zeznania K S. Przeprowadzona na kartach uzasadnienia zaskarżonego wyroku (str. 18-26) uważna analiza wyjaśnień oskarżonego oraz zeznań świadków ma wymiar wielopłaszczyznowy i kompletny, nie wykazuje błędów natury faktycznej czy też logicznej, a przy tym respektuje wskazania wiedzy i doświadczenia życiowego. Tym samym ocena ta ma charakter swobodny, czyniący zadość wymogom określonym w art. 7 k.p.k., a nie dowolny i arbitralny, sprzeczny z treścią tego przepisu, jak niesłusznie zarzuca się to w apelacji.

Podniesione przez skarżącą zarzuty kwestionujące trafność powyższej oceny, a w dalszej perspektywie kontestujące poczynione na jej podstawie ustalenia faktyczne, które zawarte zostały w części faktograficznej wyroku, nie zasługują na uwzględnienie, sprowadzają się bowiem wyłącznie do nieuprawnionej z nią polemiki, nie popartej argumentacją mogącą podważyć wynikające z niej wnioski. Nie jest obarczone błędem kwestionowane w apelacji ustalenie Sądu pierwszej instancji, że tuż przed zadaniem ciosu, pokrzywdzony w żaden sposób nie naruszył nietykalności cielesnej oskarżonego.

Autorka apelacji polemizując z tym ustaleniem zdaje się w ogóle nie dostrzegać zaprezentowanych w tym przedmiocie trafnych wywodów Sądu pierwszej instancji, które oparte zostały na wręcz drobiazgowej analizie wyjaśnień oskarżonego oraz zeznań L L i A M . Na kanwie oceny tych dowodów, która uwidoczniła występujące w depozycjach tych osób liczne sprzeczności, Sąd pierwszej instancji zasadnie zauważył, że w przeciwieństwie do zeznań K S , który w sposób stanowczy i konsekwentny zaprzeczał, aby pokrzywdzony naruszał nietykalność 22 cielesną A K , relacje oskarżonego i jego koleżanek, które z kolei eksponowały takie zachowanie pokrzywdzonego, od początku do końca wypadały zdecydowanie gorzej, gdyż były labilne i sprzeczne ze sobą. Osoby te w sposób zmienny i rozbieżny opisywały zachowanie pokrzywdzonego, nieprawdziwie utrzymując, że łapał on oskarżonego za kurtkę, szarpał nim, odpychał go i popychał, przytrzymywał, a nawet przyciskał do ściany. Wbrew twierdzeniom skarżącej, odnotowanych w wyjaśnieniach oskarżonego, a przede wszystkim w zeznaniach jego koleżanek, tak poważnych i wyraźnych sprzeczności, nie może tłumaczyć dynamiczny przebieg zdarzenia, odczuwany przez te osoby silny stres oraz zerkanie przez nie po okolicy i wypatrywanie autobusu.

Nie jest również trafnie kwestionowane w apelacji ustalenie Sądu pierwszej instancji odnoszące się do braku obecności w pobliżu miejsca zdarzenia opisywanej przez oskarżonego i jego koleżanki grupki kilku mężczyzn, którzy na wezwanie K S mieli ruszyć w kierunku przystanku.

Wbrew odmiennemu przekonaniu obrońcy, ustalenie to nie jest dowolne, ani błędne, skoro ma swe należyte oparcie w licznie przywołanych w uzasadnieniu zaskarżonego wyroku oraz prawidłowo omówionych zeznaniach świadków, których prawdziwość nie została w żaden sposób podważona w apelacji. W tym kontekście nie budzi sygnalizowanych w apelacji zastrzeżeń także ocena zeznań kierowcy autobusu J K oraz pasażerek D W i G M , która doprowadziła Sąd pierwszej instancji do trafnej konstatacji, że domaganie się przez oskarżonego szybkiego zamknięcia drzwi pojazdu oraz odjechania z przystanku wynikało z chęci jak najszybszego oddalenia się z miejsca zdarzenia z powodu obawy przed zatrzymaniem, a nie przed osobami, które rzekomo miały mu zagrażać.

V/3 Zgodzić się wypada z autorką apelacji, że Sąd pierwszej instancji nie dość wnikliwie rozważył wszystkie ujawnione w sprawie okoliczności, a w konsekwencji błędnie skonstatował, że czyn oskarżonego nie może być oceniany jako popełniony w warunkach obrony koniecznej (z przekroczeniem jej granic). Przed bliższym ustosunkowaniem się do tego zarzutu warto wpierw przypomnieć, że odnosząc się do tego zagadnienia w rozważaniach poświęconych ocenie prawnej zachowania oskarżonego, Sąd pierwszej instancji podniósł, że aby można było mówić o działaniu A K w warunkach obrony koniecznej, niezbędne byłoby ustalenie, że faktycznie działał on pod wpływem obawy o bezpieczeństwo swoje lub kogoś innego, np. swych koleżanek i odpierał bezpośredni i bezprawny zamach na siebie lub – w realiach sprawy – na L L lub A M , tymczasem jest to co najmniej wątpliwe.

Odwołując się do twierdzeń oskarżonego, że spanikował, gdy zobaczył biegnącą w ich kierunku grupę kilku mężczyzn, którzy mieli zostać przywołani gestem, krzykiem lub gwizdem K S , Sąd pierwszej instancji podkreślił, że skoro zostało w sprawie wykluczone, aby taka zaszłość wystąpiła, to nie może być mowy o odpieraniu jakiegokolwiek zamachu. Zauważył przy tym, że skoro jednym z warunków legalności podjętych przez sprawcę działań obronnych jest podjęcie ich w czasie, w którym postępowanie napastnika zagraża dobru prawnemu, to fakt, iż oskarżony przygotował się do użycia noża (trzymając go w rękawie) oraz część swej akcji „obronnej” przeprowadził zanim nastąpił zamach, skłania do oceny, że zadanie ciosu nożem nie było żadną akcją obronną, a po prostu zaplanowaną wcześniej odpowiedzią na zamach, którego oskarżony się po prostu na tym konkretnym osiedlu spodziewał.

Sąd pierwszej instancji zwrócił ponadto uwagę (wspominano już wcześniej o niej), że do przyjęcia obrony koniecznej nie jest wystarczające to, że pokrzywdzony zadał oskarżonemu pytanie „zajebać ci?”, bo choć takie pytanie jest z pewnością groźbą, to nie podjął żadnych, choćby najmniejszych, działań, które mogłyby być uznane za próbę jej realizacji. Działania w ramach obrony koniecznej nie można w żaden sposób domniemywać, a musi ona jednoznacznie wynikać z zebranych dowodów, tymczasem skoro oskarżony o wypowiedzianych przez pokrzywdzonego słowach nie wspomniał, to albo ich nie usłyszał, albo nie miały one dla podjętego przezeń działania żadnego znaczenia.

Powyższe zdaniem Sądu pierwszej instancji wykluczało możliwość przyjęcia działania A K w warunkach obrony koniecznej wynikającej z użytych słów. Przedstawione wyżej rozważania Sądu pierwszej instancji poświęcone ocenie prawnej zachowania oskarżonego w kontekście kontratypu obrony koniecznej nie mogą być uznane za w pełni jasne i trafne.

Należy podkreślić, że analizując to zachowanie przez pryzmat art. 25 k.k., Sąd pierwszej instancji posiłkował się w swej ocenie nie do końca prawidłowo ustalonym stanem faktycznym, ponadto nie wziął pod uwagę niektórych stwierdzonych wcześniej okoliczności, które nie pozostawały bez wpływu dla oceny, czy działanie oskarżonego zostało podjęte w ramach obrony koniecznej. Chociaż nie do końca stanowcze i przejrzyste jawią się wywody Sądu pierwszej instancji dotyczące oceny zachowania pokrzywdzonego w aspekcie treści art. 25 k.k., podnieść należy, że nie doszło w niniejszej sprawie do lansowanej w apelacji obrazy tego przepisu wskutek nieprzyjęcia w zaskarżonym wyroku, iżby zachowanie to stanowiło bezpośredni zamach.

O bezpośrednim zamachu można mówić jedynie wtedy, gdy stwarza on takie niebezpieczeństwo dla dobra prawnego, które może się natychmiast zaktualizować. Nie tracąc z pola widzenia niejednokrotnie wyrażanych w wypowiedziach Sądu Najwyższego poglądów, że przyjęcie owej bezpośredniości nie wymaga, aby atak na dobro prawne już się rozpoczął albo żeby nastąpiło uszkodzenie dobra, bowiem zamach jest bezpośredni już wtedy, gdy z zachowania napastnika w konkretnej sytuacji jednoznacznie można wnioskować, że przystępuje on do ataku na określone dobro prawne już zindywidualizowane oraz że istnieje wysoki stopień prawdopodobieństwa natychmiastowego podjęcia ataku (zob. wyrok SN z dnia 11 grudnia 1978 r., II KR 266/78, OSNKW 1979, nr 6, poz. 65), nie można odmówić racji Sądowi pierwszej instancji, że zbyt daleko idące byłoby przyjęcie, że w przedmiotowej sprawie taki bezpośredni zamach się urzeczywistnił poprzez bliskie podejście pokrzywdzonego do oskarżonego, wypowiedzenie w jego kierunku słów stanowiących groźbę i napastliwe patrzenie mu w oczy. Jeżeli bowiem zamach stanowi realizację znamion przestępstwa umyślnego, to staje się on bezpośredni dopiero wówczas, gdy wchodzi w etap usiłowania, tymczasem z pewnością do tego w realiach niniejszej sprawy nie doszło, gdyż jak słusznie zauważył Sąd pierwszej instancji pokrzywdzony jeszcze nie podjął żadnych innych (najmniejszych choćby) działań świadczących o tym, że przystępuje on do ataku na oskarżonego lub natychmiast do niego przystąpi.

Trafność zaprezentowanej w zaskarżonym wyroku oceny w tym zakresie nie doznaje uszczerbku na skutek omówionej wcześniej niezbędnej korekty ustalonego w sprawie stanu faktycznego. Chociaż nie może budzić wątpliwości, że zawarta w wypowiedzianych przez pokrzywdzonego pod adresem oskarżonego słowach „ty tym autobusem na pewno nie pojedziesz” zapowiedź użycia wobec niego przemocy jawi się jako pewniejsza niż zawarta w zapytaniu „zajebać ci?”, to powyższe nie rzutuje negatywnie na wyrażone przez Sąd pierwszej instancji trafne zapatrywanie, że brak było z ze strony Ł L bezpośredniego zamachu.

Odrzucając wystąpienie takiego bezpośredniego zamachu, Sąd pierwszej niesłusznie jednak na takiej konstatacji poprzestał, nie podejmując próby ustalenia, czy w realiach niniejszej sprawy oskarżony miał powody spodziewać się, że zamach ten jednak grozi mu w najbliższej przyszłości, a zadając pokrzywdzonemu cios nożem chciał w ten sposób do niego nie dopuścić. Wyjaśnienie tego było konieczne, wszak w przypadku poczynienia takiego ustalenia, zachowanie oskarżonego należałoby postrzegać jako podjęte w obronie koniecznej, której granice zostały przekroczone w ramach ekscesu ekstensywnego mającego postać obrony przedwczesnej. Nie można przyjąć, że z powinności rozważenia tych okoliczności zwalniały Sąd pierwszej instancji przedstawione na str. 31-33 uzasadnienia zaskarżonego wyroku uwagi poświęcone ocenie zachowania oskarżonego, które skutkowały konstatacją, że zadanie przez niego ciosu nożem pokrzywdzonemu nie było żadną akcją obronną, a po prostu zaplanowaną wcześniej odpowiedzią na zamach, którego się na tym osiedlu spodziewał. Uwagi te, jak również poczynione na ich podstawie odnośne ustalenie, jawią się bowiem jako nietrafne.

Budzi uzasadnione zastrzeżenia skarżącej konstatacja Sądu pierwszej instancji, notabene niezbyt stanowcza, że w świetle poczynionych ustaleń co najmniej wątpliwe jest, aby oskarżony odczuwał realną obawę przed fizyczną napaścią, skoro bowiem stwierdził, że spanikował, gdy zobaczył biegnącą w ich kierunku grupkę mężczyzn, którzy mieli zostać przywołani gestem, krzykiem lub gwizdem K S , a de facto grupki takiej nie było, to jego twierdzenia, że doznał uczucia strachu są nieprawdziwe i zmierzają jedynie do uniknięcia odpowiedzialności karnej. Nie negując faktu, że twierdzenia oskarżonego i jego koleżanek o zbliżającej się grupie mężczyzn były nieprawdziwe, stwierdzić należy, że oparty na podważeniu tej zaszłości wniosek Sądu pierwszej instancji o braku odczuwania przez A K obawy o swoje bezpieczeństwo, jawi się jako nietrafny w kontekście wyjaśnień oskarżonego, w których podkreślał, że bał się nie tylko tych, którzy biegli w jego stronę ale i pokrzywdzonego (k. 144). Wniosek taki kłóci się ponadto z jednoznacznie korzystną dla oskarżonego wymową niektórych okoliczności eksponowanych przez Sąd pierwszej instancji w pisemnych motywach wyroku, które choć nie były pozbawione tutaj znaczenia, zostały w ramach tej oceny zupełnie pominięte.

Warto przypomnieć, że z odnotowanych przez Sąd pierwszej instancji okoliczności wynika, iż:

  1. oskarżony znalazł się na „niewłaściwym”, z punktu widzenia swoich sympatii klubowych, osiedlu, a wcześniej z powodu tych sympatii został kilkakrotnie pobity (str. 29 uzasadnienia);
  2. zachowanie pokrzywdzonego polegało na „napastliwym w swej wymowie podejściu do oskarżonego” i należy je ocenić „jednoznacznie negatywnie” (str. 25);
  3. pokrzywdzony „znajdował się w sytuacji konfrontacyjnej” z oskarżonym (s. 14), miał miejsce „konflikt” między nimi (str. 39), a „cała sytuacja była niewątpliwie dynamiczna” (str. 34);
  4. „oskarżony i jego koleżanki z całą pewnością znajdowali się w stresie” (str. 20), „oskarżony działał z pewnością w stresie” (str. 34);
  5. oskarżony zadał cios „pod oczywistym wpływem emocji” (str. 33).

Należyte i kompleksowe uwzględnienie tych wszystkich okoliczności w powiązaniu z faktem, że pokrzywdzony znajdował się bardzo blisko oskarżonego (niemal stykali się oni daszkami czapek) i napastliwie wpatrywał się w jego oczy, a w niewielkiej za nim odległości stał jego kolega, który też natrętnie patrzył oskarżonemu w oczy, każe przyjąć, że A K miał powody odbierać tę sytuację jako dla niego niebezpieczną i obawiać się pokrzywdzonego (i jego kolegi), co zresztą podkreślał w swych wyjaśnieniach.

Za taką oceną dodatkowo przemawia fakt, iż zdarzenie miało miejsce w czasie, gdy wokół panowały już ciemności, z powodu których oskarżony nie był w stanie właściwie ocenić całego zagrożenia, a w szczególności tego, czy znajdując się na wrogim dla siebie osiedlu, nie grozi mu niebezpieczeństwo ze strony także innych osób, które przebywały w sąsiedztwie przystanku. Nie od rzeczy będzie tutaj powiedzieć, że w dokonanej przez siebie ocenie grożącego mu niebezpieczeństwa oskarżony nie był odosobniony, gdyż podobnie niebezpiecznie dla oskarżonego postrzegały całą sytuację jego koleżanki, które prosiły pokrzywdzonego i jego kolegę, żeby go zostawili (k. 256).

Z powodów już wcześniej wskazanych uzasadnione zastrzeżenia skarżącej budzi także stwierdzenie Sądu pierwszej instancji, że skoro oskarżony nie wspomniał w swych wyjaśnieniach o pytaniu, z którym zwrócił się do niego pokrzywdzony, to oznacza to, że albo nie usłyszał zawartej w nim groźby, albo nie miała ona dla podjętego przez niego zachowania żadnego znaczenia, co z kolei wykluczało możliwość przyjęcia po jego stronie działania w warunkach kontratypu obrony koniecznej. Była już o tym mowa, że odnosząc się do tej kwestii, Sąd pierwszej instancji nietrafnie odwołał się do błędnie ustalonego w tej części stanu faktycznego, który oparty został na wadliwej ocenie dowodów.

Na kanwie poczynionych wcześniej uwag nie może budzić wątpliwości, że oskarżony nie wspomniał o tym, że pokrzywdzony zwrócił się do niego z zapytaniem „zajebać ci?” nie dlatego, że go nie usłyszał lub źle zrozumiał albo zignorował, a wyłącznie z tego powodu, że nigdy takie pytanie nie padło, a przypisywana pokrzywdzonemu wypowiedź miała inną treść, którą kilkakrotnie już wyżej przytoczono. Trafnie zauważa obrońca, że nie można zgodzić się z Sądem pierwszej instancji, gdy stwierdza, iż działanie oskarżonego w ramach obrony koniecznej byłoby wątpliwe nawet wtedy, gdyby uznać jego wyjaśnienia o przyzywaniu grupki mężczyzn przez K S o za prawdziwe, skoro trzymał nóż w rękawie kurtki już wtedy, gdy pokrzywdzony przechodził koło niego i nie podjął jeszcze najmniejszych choćby działań zaczepnych. W tym aspekcie wskazać należy, że wcześniejsze zaopatrzenie się przez A K w niebezpieczne narzędzie, a nawet ukrycie go w rękawie kurtki w celu łatwiejszego jego dobycia, wcale nie wyklucza możliwości uznania, że zachowanie oskarżonego miało cechy akcji obronnej. Oskarżony wyraźnie bowiem stwierdził, a Sąd pierwszej instancji tego nie zakwestionował, że nóż ten miał ze sobą dla obrony, gdyż wcześniej zdarzyło się już parokrotnie, że został pobity na tym osiedlu z powodu swych sympatii klubowych.

Mocno podkreślana w zaskarżonym wyroku okoliczność, iż oskarżony godził się na użycie noża, a trzymając go w rękawie wręcz przygotował się do jego użycia, dowodzi jedynie tego, że spodziewając się ewentualnego bezprawnego zamachu na wrogim dla niego osiedlu był w ten sposób gotów do jego skutecznego odparcia. Okoliczność ta przez to nie sprzeciwia się przyjęciu, że oskarżony działał w warunkach obrony koniecznej.

Niejako w podsumowaniu prowadzonych dotychczas rozważań stwierdzić należy, że w analizowanym układzie faktycznym hipotetyczne niebezpieczeństwo, którego A K spodziewał się w tym miejscu zabierając ze sobą nóż, skonkretyzowało się w zachowaniu pokrzywdzonego, który bez powodu zaczepił oskarżonego wraz ze swym kolegą, gdy stał on na przystanku ze swoją dziewczyną i jej koleżanką. Warto przypomnieć, że pokrzywdzony nie będąc do takiego zachowania w żaden sposób sprowokowany przez oskarżonego nagle zawrócił, zbliżył się do niego na bardzo bliską odległość i przyjmując postawę konfrontacyjną w pewnym momencie (gdy nadjeżdżał autobus) wypowiedział do niego słowa „ty tym autobusem na pewno nie pojedziesz”.

Całokształt tego zachowania pokrzywdzonego, który (dodać należy) był osobą wyższą od oskarżonego, i któremu towarzyszył wówczas kolega, który podobnie jak pokrzywdzony 30 napastliwie wpatrywał się w oczy oskarżonego, uprawniał go do wnioskowania, że zachodzi wysokie prawdopodobieństwo wystąpienia z ich strony bezprawnego zamachu w najbliższej przyszłości.

Oskarżony będąc osobą o obniżonej zdolności tolerancji na stres i stany frustracji, działając pod wpływem silnych afektów i emocji, które wynikały z poczucia znacznego zagrożenia jakiego doznawał w tym czasie (vide: opinia biegłych psychiatrów), słusznie obawiając się, że za chwilę zostanie przez nich zaatakowany, zdecydował się uprzedzić i odeprzeć spodziewany bezprawny zamach, który jeszcze w tym momencie wprawdzie nie nastąpił, ale jawił się jako nieuchronny.

Prawidłowe uwzględnienie tych okoliczności prowadzić musi zatem do ustalenia, że zadając pokrzywdzonemu cios nożem w celu odparcia nieuchronnego bezpośredniego zamachu, A K działał w warunkach obrony koniecznej, której granice przekroczył, podejmując obronę przedwczesną. Przyjęciu takiego działania nie sprzeciwia się okoliczność, iż obawiając się natychmiastowego bezprawnego zamachu, oskarżony zdecydował się go odeprzeć w taki sposób, a nie próbował zbiec z miejsca zdarzenia.

W orzecznictwie sądów powszechnych i Sądu Najwyższego od dawna ugruntował się już pogląd, że przy obronie koniecznej nie obowiązuje zasada subsydiarności, co oznacza, że uprawniony do obrony przed bezprawnym zamachem na jakiekolwiek dobro nie ma żadnej powinności ustępowania przed atakiem, w tym uciekania przed napastnikiem. Od napadniętego więc zależy, czy podejmie obronę, używając środków niezbędnych do odparcia ataku, czy też zdecyduje się na ucieczkę. Prawo do obrony przysługuje bowiem atakowanemu zawsze, nawet wówczas, gdy mógłby uniknąć niebezpieczeństwa związanego z zamachem w inny sposób, np. na skutek ucieczki lub wezwania pomocy osób trzecich.

Ratio legis obrony koniecznej to bowiem nie tylko wzgląd na ochronę zaatakowanego dobra, ale także – respektowanie zasady, iż prawo nie powinno ustępować przed bezprawiem (zob. wyrok Sądu Apelacyjnego w Warszawie z dnia 23 listopada 1995 roku, II AKr 490/95, Prok. i Pr. 1996/6/15; wyrok Sądu Najwyższego z dnia 11 lutego 1982 roku, II KR 8/82, OSNKW z 1982/4-5/18).

Podejmując obronę przedwczesną oskarżony zastosował ponadto sposób obrony niewspółmierny do niebezpieczeństwa zamachu, skutkiem czego swym ekscesem intensywnym dodatkowo przekroczył w ten sposób granice obrony koniecznej. Wprawdzie w instytucji obrony koniecznej nie obowiązuje zasada proporcji dóbr zagrożonego zamachem i naruszonego w wyniku jego odparcia, nie oznacza to jednak, aby w tym zakresie dopuszczalna była rażąca dysproporcja tych dóbr. Warunkiem wyłączenia odpowiedzialności karnej osoby odpierającej bezprawny zamach na dobro chronione prawem jest współmierność przedsiębranej obrony do niebezpieczeństwa tego zamachu. Niebezpieczeństwo zamachu wyznaczone jest przede wszystkim wartością dobra zaatakowanego zamachem, a także intensywnością działań napastnika, wynikającą z użytych środków i siły, jaką napastnik dysponuje.

Warunek współmierności obrony oznacza, że odparcie zamachu powinno nastąpić przy możliwie najmniejszym uszczerbku w prawnie chronionym dobrze napastnika, przy uwzględnieniu stosunku wartości dobra atakowanego przez napastnika i niszczonego w ramach działań obronnych.

Nie można przy tym zapominać, że stosownie do treści art. 2 ust. 2 lit. a Europejskiej Konwencji o Ochronie Praw Człowieka i Podstawowych Wolności z dnia 4 listopada 1950 roku w zw. z art. 91 ust. 2 Konstytucji RP, gdy odpieranie zamachu polega na umyślnym godzeniu w życie napastnika w ramach zamiaru bezpośredniego lub ewentualnego, samoistny charakter obrony koniecznej doznaje ograniczenia, gdyż w ten sposób można bronić tylko osoby, a więc życia lub zdrowia ludzkiego, przed bezprawnie użytą przemocą, a więc zachowaniem o dość ściśle określonych cechach, jeżeli było to bezwzględnie konieczne.

Przenosząc te uwagi na grunt niniejszej sprawy wskazać należy, że do odparcia ataku, który oskarżony uważał za nieuchronny użył on noża, którym zadał pokrzywdzonemu wprawdzie jeden cios, ale godzący w newralgiczne, z punktu widzenia funkcji życiowych, okolice ciała, co skutkowało jego śmiercią. W uwarunkowaniach faktycznych niniejszej sprawy, w jakich działanie to zostało podjęte, był to sposób obrony niewspółmierny do istniejącego w tym momencie niebezpieczeństwa, które kształtowało się na niskim poziomie, skoro bezpośredni zamach jeszcze nie nastąpił.

Zastosowany przez oskarżonego sposób obrony nie był zatem proporcjonalny do tego niebezpieczeństwa oraz nie był niezbędny z punktu widzenia potrzeb odparcia zamachu, którego się zasadnie spodziewał, a przy tym prowadził do zbytecznego rozmiaru naruszenia dobra pokrzywdzonego, skoro skutkował jego śmiercią. Z perspektywy tego skutku niewątpliwie zachodziła tutaj wyraźna dysproporcja pomiędzy wartością dobra, które ucierpiało w wyniku działania oskarżonego (życie pokrzywdzonego) i wartością dobra, które dopiero mogło ucierpieć w wyniku spodziewanego działania pokrzywdzonego (zdrowie oskarżonego). Myli się natomiast autorka apelacji, gdy podnosi, że Sąd pierwszej instancji w sposób wadliwy przyjął, iż A K w sposób umyślny (z zamiarem ewentualnym) pozbawił pokrzywdzonego życia. Już choćby w kontekście postaci skutku, który spowodowany został karygodnym zachowaniem oskarżonego, za całkowicie chybioną uznać należy supozycję skarżącej, której jedynym czytelnym wyrazem jest złożony w apelacji wniosek, iż wyniki postępowania dowodowego każą oceniać czyn A K jako realizujący jedynie znamiona występku z art. 156 § 1 k.k. w zw. z art. 25 k.k.

Warto w tym miejscu zauważyć, że dostrzegając tragiczne następstwa tego czynu, obrońca pierwotnie (w toku pierwszego rozpoznania sprawy) w ogóle nie kwestionowała, że oskarżony umyślnie pozbawił życia pokrzywdzonego, a jedynie optowała za przyjęciem, że dopuścił się on tego czynu pod wpływem silnego wzburzenia usprawiedliwionego okolicznościami.

Dopiero po ponownym rozpoznaniu sprawy prezentowane dotychczas przez autorkę apelacji zapatrywanie w tym przedmiocie uległo zasadniczej zmianie, gdyż zaczęła ona postrzegać odpowiedzialność oskarżonego przez pryzmat umyślnego spowodowania przez niego ciężkiego uszczerbku na zdrowiu pokrzywdzonego. O ile jednak dostrzegając dalej idące następstwo tego czynu jakim była śmierć pokrzywdzonego, skarżąca początkowo jedynie negowała, iżby można było przyjąć, że oskarżony obejmował to następstwo swym zamiarem (chciał go lub godził się z jego spowodowaniem) i na tej podstawie domagała się uznania go za winnego przestępstwa z art. 156 § 3 k.k., o tyle obecnie jej stanowisko zdaje się ewoluować w kierunku uznania, że oskarżonemu nie da się nawet wykazać, że powinien był i mógł następstwo to przewidzieć, o czym (przy braku jakiejkolwiek argumentacji) świadczy złożony w apelacji wniosek odwoławczy.

Wbrew odmiennemu przekonaniu obrońcy, Sąd pierwszej instancji prawidłowo rozważył wszystkie okoliczności charakteryzujące stronę przedmiotową czynu oskarżonego i na ich podstawie trafnie skonstatował, że oskarżony wprawdzie nie chciał pozbawić życia pokrzywdzonego, jednak zadając mu cios nożem w górną część tułowia przewidywał, że w ten sposób spowoduje u niego obrażenia prowadzące do jego śmierci i jednocześnie godził się na wystąpienie tego skutku.

Uzasadniając postać przyjętego zamiaru, Sąd pierwszej instancji trafnie zauważył, że oskarżony do zadania pokrzywdzonemu ciosu posłużył się nożem, który przez swe rozmiary oraz kształt, uznany być musi za narzędzie śmiercionośne. Przypisując taką cechę temu narzędziu, celnie podkreślił, że jego ostrze jest dość długie, szerokie i zakończone wyjątkowo ostrym szpicem, zaś rękojeść pozwala na pewne chwycenie go dłonią. Parametry te powodują, iż łatwo i głęboko może on wniknąć w głąb ciała osoby, która zostanie nim ugodzona. Eksponując te atrybuty użytego noża, których oskarżony był świadom, Sąd pierwszej instancji trafnie zauważył, że A K zadał pokrzywdzonemu cios nożem w newralgiczne, z punktu widzenia funkcji życiowych, okolice ciała, tj. w górną część tułowia łączącą się z dolną częścią szyi po stronie lewej, których uszkodzenie może prowadzić do niechybnej śmierci. Słuszna jest przy tym poczyniona w ślad za tym uwaga, że oskarżony z pewnością musiał zdawać sobie z tego sprawę, wszak każdy przeciętny człowiek, posiadający zwykłe, a choćby nawet i minimalne doświadczenie życiowe wie, że ugodzenie człowieka nożem bardzo często prowadzi do uszkodzenia ważnych dla życia organów i zwykle powoduje śmierć.

Polemizując z zaprezentowaną w zaskarżonym wyroku oceną, której najistotniejsze aspekty tutaj przypomniano, autorka apelacji błędnie zarzuca Sądowi pierwszej instancji, iżby ustalił, że oskarżony z premedytacją celował nożem dokładnie w to miejsce, w które trafił. Wbrew twierdzeniom skarżącej, Sąd pierwszej instancji takiego ustalenia w zaskarżonym wyroku nie poczynił, wręcz przeciwnie dał jasno wyraz temu, że brak jest w sprawie wystarczających podstaw do przyjęcia, że oskarżony celował w dolną część szyi pokrzywdzonego i w to właśnie miejsce trafił. Słuszna jest uwaga Sądu pierwszej instancji, że biorąc zamach i zadając cios z góry, oskarżony chciał wprawdzie trafić nożem w górną część tułowia pokrzywdzonego, nie uświadamiał jednak sobie dokładnego miejsca wbicia noża.

Należy zauważyć, że powzięcie ustalenia, iż oskarżony dokładnie wycelował nożem w miejsce, w które trafił świadczyłoby o tym, że chciał on zabić Ł L , a to przekreślałoby możliwość rozpatrywania jego czynu przez pryzmat jedynie zamiaru ewentualnego i nakazywałoby oceniać go w ramach zamiaru bezpośredniego, skoro zadany w to miejsce cios nożem nie pozostawiał pokrzywdzonemu żadnych szans na przeżycie. Skarżąca błędne także zarzuca Sądowi pierwszej instancji, jakoby przyjmując, iż oskarżony w umyślny sposób pozbawił pokrzywdzonego życia, posiłkował się przyznaniem się A K do popełnienia tej zbrodni. Nie może służyć za asumpt do formułowania takiego zarzutu stwierdzenie zawarte na stronie 9 uzasadnienia zaskarżonego wyroku, do którego nawiązuje obrońca, iż oskarżony przyznał się do popełnienia zarzuconego mu przestępstwa z art. 148 § 1 k.k., a także kolejne o podobnej treści, które znalazło się w tym dokumencie na stronie 11.

Należy wyraźnie podkreślić, że odnośny fragment uzasadnienia zaskarżonego wyroku poświęcony został przedstawieniu stanowiska, jakie oskarżony prezentował w odniesieniu do zarzuconego mu czynu na etapie postępowania przygotowawczego oraz złożonych wówczas przez niego wyjaśnień w tym przedmiocie. Natomiast ani na kanwie przedstawionej w pisemnych motywach wyroku oceny prawnej czynu oskarżonego, ani też w ramach uzasadnienia wymiaru kary, Sąd pierwszej instancji nigdy nie stwierdził, że oskarżony przyznał się do zabójstwa pokrzywdzonego.

V/4 Zachowanie podjęte w obronie koniecznej, której granice przekroczono staje się zachowaniem bezprawnym, zawinionym i karalnym, nie może jednak budzić żadnych wątpliwości, że umniejsza ono stopień winy sprawcy. Nie może też ulegać wątpliwości, że i stopień społecznej szkodliwości przestępstwa popełnionego w ramach przekroczenia granic obrony koniecznej jest znacznie mniejszy niż takiego samego przestępstwa, którego dokonaniu nie towarzyszy odpieranie bezprawnego i bezpośredniego zamachu w obronie koniecznej, a niekiedy jawi się wręcz na tak niskim poziomie, że może uzasadniać nie tylko nadzwyczajne złagodzenie kary, ale nawet w ogóle odstąpienie od jej wymierzenia. Wynika to z tego, że ustawodawca liczy się ze szczególną sytuacją, w jakiej znalazł się przekraczający granice obrony koniecznej na skutek bezprawnego zamachu, bierze pod uwagę sytuację emocjonalną, w której zwykle znajduje się ten, kto działa w obronie koniecznej, i uwzględnia, iż człowiekowi, który staje wobec bezpośredniego, bezprawnego zamachu, często trudno jest zachować taką rozwagę w działaniu, by broniąc się nie wyrządził niepotrzebnie napastnikowi nadmiernej szkody (zob. wyrok SN w składzie 7 sędziów z 30 kwietnia 1974 roku, VI KRN 26/74, OSNKW 1974/9/ 162, z glosami: K. Buchały, NP 1975, nr 2; A. Krukowskiego, PiP 1976, z. 1-2).

Mając to z jednej strony na względzie, a z drugiej strony nie tracąc z pola widzenia istotnej dla wymiaru kary okoliczności, iż oskarżony w stopniu znacznym przekroczył granice obrony koniecznej, gdyż uczynił to zarówno w ramach ekscesu ekstensywnego jak i intensywnego, Sąd odwoławczy nadzwyczajnie złagodził wymierzoną oskarżonemu karę pozbawienia wolności, jednak jedynie do lat 5. Zdaniem Sądu ad quem orzeczona w takim wymiarze kara jawi się jako współmierna do zmniejszonego stopnia winy oskarżonego oraz zmniejszonego stopnia społecznej szkodliwości popełnionego przez niego przestępstwa. Kara ta w sposób właściwy respektuje nagromadzone w sprawie oraz prawidłowo odnotowane przez Sąd pierwszej instancji okoliczności łagodzące, które przeważają nad (nie do końca poprawnie odnotowanymi) okolicznościami obciążającymi (nietrafnie zaliczono do nich skutki popełnionej zbrodni, tj. znamię przypisanego oskarżonemu przestępstwa), a także należycie bierze pod uwagę cele prewencyjne i zapobiegawcze kary.

Prowadzone w ramach tej kary działania resocjalizacyjne w warunkach zakładu karnego powinny oddziaływać wychowawczo na oskarżonego, a przez to uzmysłowić mu naganność i nieodwracalne skutki jego czynu oraz zapobiec jego powrotowi do przestępstwa. Ponadto poprzez oddziaływanie na sferę psychiczną potencjalnych sprawców podobnych przestępstw, kara ta winna skutecznie odstraszać ich przed podjęciem tego rodzaju karygodnych zachowań. Osiągnięcie tego celu jest szczególnie istotne w środowisku tzw. pseudokibiców, z którym wprawdzie nie utożsamiał się oskarżony (nic przynajmniej na to nie wskazuje), ale – jak wynika z zeznań K S – identyfikował się pokrzywdzony, a to z uwagi na odnotowywane przypadki dopuszczania się na terenie K poważnych przestępstw przeciwko życiu i zdrowiu przez sprawców wywodzących się z tego nieformalnego ruchu, których ofiarami stają się nie tylko osoby angażujące się w podobne sprzeczne z prawem działania.

Przyjmując, iż oskarżony działał w warunkach obrony koniecznej, której granice przekroczył, Sąd odwoławczy nie tylko nadzwyczajnie złagodził wymierzoną mu karę, ale nadto obniżył zasądzone od niego z urzędu odszkodowanie na rzecz ojca i brata pokrzywdzonego. Sąd ad quem uwzględnił tutaj, że Ł L swoim prowokacyjnym i konfrontacyjnym zachowaniem przyczynił się do wyrządzonej szkody, a to nie mogło pozostać bez wpływu na wysokość przyznanego jego bliskim odszkodowania. Skoro bowiem przyczynienie się poszkodowanego do powstania szkody może stanowić – stosownie do art. 362 k.c. – podstawę do obniżenia odszkodowania należnego bezpośrednio poszkodowanemu, to tym bardziej jest to uzasadnione wobec osób jedynie pośrednio poszkodowanych, którym ustawa przyznaje prawo dochodzenia określonych roszczeń odszkodowawczych (por. wyrok SN z dnia 12 lipca 2012 roku, I CSK 660/11, LEX nr 1228769).

VI W uwzględnieniu poczynionych wyżej uwag, Sąd Apelacyjny na podstawie art. 437 § 1 i § 2 k.p.k. i art. 438 pkt 3 k.p.k., zmienił zaskarżony wyrok w ten sposób, że: 1. przyjął, iż A K przypisanego mu czynu dopuścił się w warunkach obrony koniecznej, której granice przekroczył, podejmując obronę przedwczesną i sposób obrony niewspółmierny do niebezpieczeństwa zamachu; 2. czyn oskarżonego zakwalifikował z art. 148 § 1 k.k. w zw. z art. 25 § 2 k.k.; 3. stosując art. 60 § 1 i § 6 pkt 2 k.k. orzeczoną karę pozbawienia wolności nadzwyczajnie złagodził do 5 lat; 4. obniżył zasądzone odszkodowanie do kwoty 30.000 złotych. W pozostałym zakresie zaskarżony wyrok utrzymał w mocy i z uwagi na trudną sytuację majątkową oskarżonego oraz brak stałych dochodów, na podstawie art. 634 k.p.k. w zw. z art. 624 § 1 k.p.k., zwolnił go od zapłaty na rzecz Skarbu Państwa kosztów sądowych za postępowanie odwoławcze

Treść orzeczenia została pozyskana od organu orzekającego na podstawie dostępu do informacji publicznej.

Serwis wykorzystuje pliki cookies. Korzystając z serwisu akceptujesz politykę prywatności i cookies.