Wyrok z dnia 2006-08-29 sygn. I ACa 310/06

Numer BOS: 2221954
Data orzeczenia: 2006-08-29
Rodzaj organu orzekającego: Sąd powszechny

Najważniejsze fragmenty orzeczenia w Standardach:

Sygn. akt I ACa 310/06

Wyrok

Sądu Apelacyjnego w Warszawie

z dnia 29 sierpnia 2006 r.

W dniu 29 września 2000 r. Katarzyna T. wystąpiła z pozwem przeciwko Szpitalowi Klinicznemu im. K. A. M. w Warszawie oraz Jackowi D. M., wnosząc o nakazanie pozwanym zamieszczenia w gazetach: "Rzeczpospolita", "Gazeta Wyborcza" i Super-Express, na swój koszt, ogłoszenia następującej treści: "Szpital Kliniczny im. K. A. M. w Warszawie, ul. K. 2 oraz lekarz medycyny J. D. M. gorąco przepraszają Panią Katarzynę T. za nieprzyjęcie Jej we wrześniu 2000 r. do Szpitala, w wyniku czego urodziła ona dziecko w samochodzie na ulicy", w ramkach, rozmiar najmniej 5x10 cm, w przypadku zaś nieuczynienia tego w ciągu 7 dni od daty uprawomocnienia się wyroku - o upoważnienie powódki do zamieszczenia takiego ogłoszenia na koszt pozwanych. Ponadto powódka wnosiła o zasądzenie solidarnie od pozwanych na jej rzecz kwoty 40.000 zł z %% zwłoki od daty wniesienia pozwu do dnia zapłaty oraz o zasądzenie kosztów procesu.

Pozwani wnosili o oddalenie powództwa. W trakcie postępowania pismem z dnia 23 września 2003 r. interwencję uboczną po stronie pozwanej zgłosił P. Z. U. SA I Inspektorat w Warszawie, który również wniósł o oddalenie powództwa w stosunku do pozwanego Szpitala.

Wyrokiem z dnia 24 czerwca 2005 r. Sąd Okręgowy w Warszawie oddalił powództwo i odstąpił od obciążania powódki zwrotem kosztów postępowania na rzecz pozwanych, interwenienta ubocznego oraz Skarbu Państwa. Podstawą rozstrzygnięcia Sądu Okręgowego były następujące ustalenia:

W dniu 8 września 2000 r. o godz. 2.40 do Izby Przyjęć Szpitala Klinicznego im. K. A. M. przy ul. K. w Warszawie zgłosiła się powódka Katarzyna T. Towarzyszący jej mąż Bogumił T. poinformował lekarza dyżurnego J. D. M., że jest to trzecia ciąża i że skurcze porodowe następują co 10-7 minut. Pozwany przerwał badanie innej pacjentki i przystąpił do zbadania powódki. Po zbadaniu lekarz stwierdził, iż stan ogólny pacjentki jest dobry, pęcherz płodowy zachowany, 3 cm rozwarcie u wieloródki, skurcze co 7 minut, główka lekko przyparta do płaszczyzny wchodu, bez cech krwawienia z dróg rodnych. Wykonano również badanie KTG, które wykazało prawidłową czynność serca płodu i potwierdziło występowanie skurczów macicy co 5-7 minut. Na podstawie tych badań pozwany podjął decyzję o hospitalizacji powódki, jednakże z uwagi na brak w tym czasie wolnych miejsc na bloku porodowym - działając zgodnie z Zarządzeniem Nr 10/2000 Dyrektora pozwanego Szpitala z dnia 7.03.2000 r. oraz zarządzeniem, wydanym w dniu 7.09.2000 r. ok. godz. 15.30 przez szefa dyżuru Andrzeja M., aby każde przyjęcie nowej pacjentki konsultować z blokiem porodowym i w razie braku wolnych miejsc, odmawiać hospitalizacji w tym szpitalu - pozwany poinformował powódkę i jej męża, że nie jest możliwe przyjęcie powódki i wobec tego będzie skierowana do innego szpitala. W czasie tego dyżuru pozwany z powodu braku miejsc odesłał do innych szpitali 6-7 pacjentek. Po uzyskaniu informacji, że szpital przy ul. I. dysponuje wolnymi miejscami i że jest tam możliwe odbycie porodu rodzinnego (taki poród małżonkowie T. mieli w planie) oraz po uzyskaniu zgody powódki, pozwany telefonicznie uzgodnił z lekarzem dyżurnym na bloku porodowym tamtejszego szpitala, Mieczysławem K., przyjęcie powódki do szpitala przy ul. I. Pozwany upewnił się czy mąż dysponuje własnym środkiem transportu i poinformował jak najkrócej można do tego szpitala dojechać. Decyzja ta jednak bardzo zdenerwowała powódkę i przede wszystkim jej męża, który wszczął awanturę, chcąc wpłynąć na zmianę decyzji lekarza dyżurnego i pozostawienie powódki w szpitalu przy K., strasząc przy tym zawiadomieniem prasy. Sprzeczka między pozwanym a mężem powódki trwała ok. 20 minut, powódka w tym czasie próbowała uspokoić męża i jak najszybciej udać się do szpitala przy ul. I., zwłaszcza, że czuła się coraz gorzej. Przed wyjściem ze szpitala powódka zaczęła krwawić. Po zajęciu miejsca w samochodzie poczuła bóle parte i zaczęła rodzić. Widząc to mąż powódki zaczął jechać z nadmierną prędkością, nie reagował na sygnalizację świetlną, w skutek czego zaczęła ścigać go Policja, która jednak po zorientowaniu się w sytuacji eskortowała samochód aż do szpitala przy I. Odległość między szpitalami wynosi ok. 3,2 km, jazda trwała ok. 5-8 minut. Dziecko urodziło się w samochodzie przed szpitalem o godz. 3.05. Zaalarmowany przez męża powódki lekarz dyżurny Izby Przyjęć dr Mariusz G., który nie był uprzedzony, że do szpitala jedzie rodząca, wybiegł przed szpital i asystował przy ostatniej fazie porodu, a następnie położył dziecko na brzuchu matki, odpępnił je i zawinął w sterylną gazę. Położna zaniosła dziecko na oddział pediatryczny, zaś powódkę przewieziono na salę porodową w celu urodzenia łożyska i zaopatrzenia ewentualnych obrażeń po porodzie. Dziecko otrzymało 10 punktów w skali Apgar, urodziło się zdrowe, powódka również po porodzie była w dobrym stanie.

Około godziny 3.30 mąż powódki telefonicznie zawiadomił pozwanego - krzycząc i obrzucając go przy tym obelgami - że powódka urodziła dziecko w samochodzie. Pozwany natychmiast skontaktował się telefonicznie z lekarzem dyżurnym szpitala przy I. dr M. K., od którego dowiedział się, że zarówno stan zdrowia dziecka, jak i matki jest dobry. Po skończonym dyżurze pozwany pojechał do szpitala, w którym przebywała powódka w celu odwiedzenia jej i dziecka, jednakże na prośbę dyrektora tego szpitala odstąpił od tego zamiaru, ponieważ przed szpitalem była już obecna ekipa TVN. Tego samego dnia mąż powódki zawiadomił o odmowie przyjęcia jego żony do Szpitala przy K. również redakcje "Super Expressu" i "Życia", Prokuraturę Rejonową Warszawa Śródmieście, dyrektora pozwanego Szpitala, Naczelny Sąd Lekarski oraz Rzecznika Praw Pacjenta M. Regionalnej Kasy Chorych, a ten z kolei przekazał tę skargę Okręgowemu Rzecznikowi Odpowiedzialności Zawodowej w Warszawie. Na skutek tejże skargi wszczęto przeciwko pozwanemu lekarzowi postępowanie dyscyplinarne, w wyniku którego orzeczeniem z dnia 17 maja 2001 r. Okręgowy Sąd Lekarski w Warszawie (sygn. akt OSL - 4/01) uznał pozwanego za winnego przewinienia zawodowego polegającego na tym, iż pełniąc dyżur lekarski w dniu 8 września 2000 r. odmówił przyjęcia do porodu rodzącej Katarzyny T. i nie zapewnił fachowej opieki rodzącej w drodze do innego szpitala, podejmując decyzję obarczoną wysokim ryzykiem porodu bez fachowej pomocy medycznej, tj. przewinienia opisanego w art. 4 i 30 ustawy o zawodzie lekarza oraz art. 7 i 8 Kodeksu Etyki Lekarskiej i wymierzył obwinionemu karę nagany. Na skutek odwołania pozwanego Naczelny Sąd Lekarski, działający jako Sąd II instancji, orzeczeniem wydanym w dniu 26 lutego 2002 r. utrzymał w mocy orzeczenie Okręgowego Sądu Lekarskiego z tą zmianą, że zamiast wymierzonej przez sąd I instancji kary nagany, obwinionemu złagodzono wymiar kary i skazano go na karę upomnienia.

Postępowanie karne prowadzone przez Prokuraturę Rejonową Warszawa Śródmieście w sprawie 1 Ds zakończyło się wydaniem w dniu 8 maja 2001 r. postanowienia o umorzeniu śledztwa.

W dniu 8 września 2000 r. pozwany J. D. M. był zatrudniony w pozwanym Szpitalu na podstawie umowy o pracę, jednakże w tym dniu pełnił dyżur na podstawie zawartej w dniu 1 lipca 1999 r. umowy o świadczenie usług medycznych.

W ocenie Sądu Okręgowego nie zostały spełnione przesłanki do uwzględnienia powództwa na podstawie art. 24 par. 1 k.c., bowiem okoliczności stanu faktycznego wskazują, że pozwanemu lekarzowi Jackowi D. M. nie można przypisać bezprawności działania. Sąd ten nie podzielił poglądu powódki, iż doszło do naruszenia przez pozwanego art. 30 ustawy o zawodzie lekarza, nakładającego na lekarza obowiązek udzielenia pomocy lekarskiej w przypadku, gdy zwłoka mogłaby spowodować niebezpieczeństwo utraty życia, ciężkiego uszkodzenia ciała lub ciężkiego rozstroju zdrowia oraz w innych wypadkach niecierpiących zwłoki, ani też art. 21 ustawy o zakładach opieki zdrowotnej, z uwagi na niezapewnienie powódce niezbędnej pomocy, transportu do innego szpitala, braku porozumienia się z tym szpitalem, a przede wszystkim wobec nieuwzględnienia nagłości sprawy. Opierając się na wnioskach wszystkich opinii złożonych zarówno w niniejszej sprawie, jak też w postępowaniu dyscyplinarnym i postępowaniu karnym Sąd Okręgowy uznał, iż pozwany lekarz po starannym badaniu powódki dokonał właściwej oceny stanu ogólnego rodzącej, stanu płodu oraz stopnia zaawansowania porodu, którego przebieg ocenił jako fizjologiczny. Podjął też prawidłową decyzję o konieczności hospitalizacji powódki, a nie odesłał jej do domu. Z uwagi na obiektywną okoliczność, jaką był brak miejsc na bloku porodowym, na którą nie miał żadnego wpływu, skierował powódkę do pobliskiego szpitala, po wcześniejszym skontaktowaniu się w tej sprawie z lekarzem pełniącym dyżur na bloku porodowym szpitala przy ul. I. W ocenie sądu pierwszej instancji decyzja pozwanego o odmowie przyjęcia powódki do szpitala przy ul. K. nie była arbitralna, lecz została podjęta zgodnie z wcześniejszym zarządzeniem dr Andrzeja M., szefa dyżuru, który polecił w razie braku miejsc na bloku porodowym kierowanie pacjentek do innych szpitali. Powódka korzystając wcześniej z usług medycznych pozwanego Szpitala była uprzedzona o tym, w razie braku miejsc w tym szpitalu będzie skierowana gdzie indziej. Sąd Okręgowy wskazał, iż pozwany szpital nie dysponował po godzinie 15 karetką pogotowia i w związku z tym w razie takiej potrzeby karetka była wzywana ze stacji Pogotowia Ratunkowego przy ul. Hożej w Warszawie. Zdaniem tego Sądu, pozwany lekarz prawidłowo i realnie ocenił, iż skoro mąż pozwanej dysponuje własnym środkiem transportu, to szybciej i korzystniej dla jego żony będzie przejechać do Szpitala przy ul. I., znajdującego się w odległości ok. 3 km, własnym samochodem, aniżeli wzywać karetkę z odległej ulicy i czekać na nią w najlepszym wypadku ok. 20-30 minut. W paragrafie 1 ust. 2 zarządzenia Nr 10/2000 Dyrektora pozwanego szpitala jest mowa o obowiązku zabezpieczenia pacjentom kierowanym do innych szpitali "transportu", nie zaś "transportu medycznego". Sąd Okręgowy uznał więc, iż pozwany lekarz nie ponosi winy za taką organizację opieki medycznej, a podjęta przez niego decyzja o odmowie hospitalizacji i akceptacji, iż powódka zostanie przewieziona do innego szpitala własnym środkiem transportu, a nie karetką - jakkolwiek była decyzją ryzykowną, to jednak uzasadnioną wcześniejszymi doświadczeniami zdobytymi w pracy w warszawskim szpitalu oraz własną wiedzą dotyczącą nadzwyczajnej rzadkości występowania tzw. porodu nagłego, który w tym przypadku był nie do przewidzenia. Rzeczywiste skutki tej decyzji ograniczyły do znacznego dyskomfortu fizycznego i psychicznego, a w szczególności ogromnego strachu rodzącej, natomiast ani rodząca ani też noworodek nie ponieśli żadnego uszczerbku na zdrowiu.

Sąd pierwszej instancji nie podzielił zawartych w opiniach G-PSK Akademii Medycznej w Poznaniu oraz I Katedry Ginekologii i Położnictwa UM w Łodzi wniosków, iż pozwany lekarz nie zapewniając powódce transportu z fachową opieką przekroczył granice normalnego ryzyka, albowiem wnioski te nie uwzględniają realiów związanych z organizacją warszawskiej służby zdrowia, jak również nie odnoszą się do faktu, iż odległość pomiędzy obydwoma szpitalami wynosi nieco ponad 3 km i w porze nocnej, można odbyć tę podróż w ciągu 3-5 minut. Zdaniem Sądu Okręgowego w tej sytuacji trudno byłoby zapewnić powódce wcześniejszy transport karetką pogotowia, a jeśli nawet by do tego doszło to poród i tak nastąpiłby w trakcie jazdy, a nie w szpitalu. Intencją pozwanego przy podjęciu takiej decyzji było też zapewnienie powódce urodzenia dziecka w dobrych warunkach - w szpitalu, w którym możliwe było odbycie tzw. porodu rodzinnego. Sama powódka nie oceniła zachowania lekarza jako nieuprzejmego, lecz jedynie jako zachowanie rutynowe. Sąd pierwszej instancji wskazał także, iż zachowanie męża powódki - co prawda usprawiedliwione troską o zdrowie żony i dziecka - daleko przekraczało ogólnie przyjęte formy wzajemnych stosunków między lekarzem a członkami rodzin pacjentów i niepotrzebnie przedłużyło czas pobytu powódki w pozwanym Szpitalu, gdzie powódka nie mogła odbyć porodu. Zdaniem Sądu Okręgowego nie można wymagać od lekarza większej dbałości o poszanowanie dóbr osobistych pacjentki, niż od członka jej najbliższej rodziny i ojca jej dziecka. Tak samo, jak powódce przysługuje prawo do godności osobistej i prawo do poszanowania jej praw jako pacjentki, tak samo przyjmującemu ją lekarzowi przysługuje prawo poszanowania jego godności osobistej i zawodowej.

Podkreślając, iż - co wynika z opinii AM w Poznaniu i opinii I Katedry Ginekologii i Położnictwa Uniwersytetu Medycznego w Łodzi - wina pozwanego J. M. sprowadza się jedynie do niezapewnienia powódce bezpiecznego transportu medycznego i niedocenienia prawdopodobieństwa wystąpienia porodu nagłego, a stopień tej winy został oceniony przez Naczelny Sąd Lekarski jako nikły, Sąd Okręgowy uznał, iż wszystkie opisane wyżej czynności podjęte przez pozwanego lekarza w czasie wizyty powódki w Szpitalu przy ul. K. odpowiadały wszelkim przewidzianym prawem wymaganiom odnoszącym się do postępowania w tym przedmiocie, a zwłaszcza przepisowi art. 30 ustawy z dnia 5.12.1996 r. o zawodzie lekarza i lekarza dentysty (t.j. Dz. U. z 2002 r. Nr 21, poz. 204 ze zm.). Działania pozwanego były zgodne z jego wiedzą i doświadczeniem i nie naruszały zasad współżycia społecznego. Zawinionego działania ze strony pozwanego nie dopatrzyła się też prowadząca postępowanie karne Prokuratura Rejonowa Warszawa Śródmieście, wydając postanowienie o umorzeniu śledztwa wobec tego, iż czyn nie zawiera znamion przestępstwa.

Sąd pierwszej instancji wskazał, iż powódce przysługuje fundamentalne prawo do ochrony zdrowia i równego dostępu do świadczeń opieki zdrowotnej finansowanej ze środków publicznych zagwarantowane w art. 68 ust. 1 i 2 Konstytucji RP, a skonkretyzowane w art. 19 ustawy o zakładach opieki zdrowotnej, a także w przepisach ustawy o zawodzie lekarza i lekarza dentysty. Nie negując faktu przeżycia przez powódkę ogromnego stresu, jaki towarzyszył odbyciu przez nią porodu w samochodzie bez fachowej opieki medycznej, sąd pierwszej instancji uznał jednak, iż brak jest dostatecznych podstaw do przyjęcia, że do naruszenia praw powódki jako pacjentki doszło wskutek bezprawnego i obarczonego winą postępowania pozwanego lekarza. W tej sytuacji Sąd Okręgowy odmówił powódce udzielenia ochrony prawnej przewidzianej w art. 24 § 1 k.c., jak też oddalił żądanie zasądzenia zadośćuczynienia za doznaną krzywdę na podstawie przepisu art. 448 k.c., uznając, iż przyznanie przez Sąd takiej rekompensaty pieniężnej jest możliwe - w myśl art. 19a ustawy o zakładach opieki zdrowotnej - tylko w razie zawinionego naruszenia praw pacjenta, a takiego naruszenia w stopniu większym niż nikły w toku niniejszego postępowania nie stwierdzono.

Mając na uwadze charakter dochodzonego przez powódkę roszczenia i jej sytuację rodzinną i materialną, Sąd Okręgowy w oparciu o przepis art. 102 k.p.c. odstąpił od obciążania powódki zwrotem kosztów postępowania na rzecz stron wygrywających spór oraz zwrotem wydatków na rzecz Skarbu Państwa.

Powyższy wyrok Sądu Okręgowego w części oddalającej powództwo do kwoty 20.000 złotych zaskarżyła apelacją powódka Katarzyna T., zarzucając:

- obrazę art. 24 k.c., art. 448 k.c., poprzez ich błędną interpretację i błędne przyjęcie, iż pozwany lekarz swoim zachowaniem nie spełnił przesłanki bezprawności, pomimo, iż nie zapewnił rodzącej właściwej opieki medycznej w szpitalu, nie zapewnił także fachowego transportu do innego szpitala; - obrazę art. 30 ustawy o zawodzie lekarza, art. 19 pkt 1 i 4 ustawy o zakładach opieki zdrowotnej poprzez ich niezastosowanie w przedmiotowej sprawie i przyjęcie, iż pozwany nie naruszył dyspozycji tych artykułów odsyłając rodzącą do innego szpitala bez zapewnienia jej fachowego transportu medycznego, co w konsekwencji spowodowało, iż urodziła dziecko w samochodzie bez opieki lekarskiej.

Nie kwestionując ustaleń faktycznych poczynionych przez sąd pierwszej instancji, powódka podniosła, że sąd ten błędnie uznał, iż zachowanie lekarza J. D. M., nie nosiło cech bezprawności. Pozwany bowiem nie udzielił rodzącej powódce pomocy lekarskiej takiej, jaka we wskazanych okolicznościach była pomocą konieczną, a jedynie zbadał rodzącą i skierował do innego szpitala, nie zapewniając jednocześnie fachowego transportu. Pomocą lekarską było w przedmiotowej sytuacji pozostawienie rodzącej pod właściwą opieką medyczną, choćby w Izbie Przyjęć, oczekiwanie w warunkach właściwej opieki medycznej, szpitalnej, na przybycie fachowego transportu medycznego. W konsekwencji nieudzielenia prawidłowej pomocy lekarskiej lekarz podjął ryzyko wystąpienia powikłań, które mogły nawet spowodować utratę życia lub ciężki rozstrój zdrowia zarówno rodzącej jak i noworodka. Lekarz mógł zabezpieczyć rodzącej fachowy transport zwracając się do Pogotowia Ratunkowego przy ulicy H. w Warszawie, a fakt, iż pozwany Szpital nie dysponował własną karetką po godzinie 15 nie jest tu okolicznością usprawiedliwiającą zachowanie lekarza. Niewłaściwe jest zatem przyjęcie przez Sąd Okręgowy, że lekarz starał się w ten sposób zapewnić rodzącej jak najlepsze warunki transportu do innego szpitala, gdzie mogłaby spokojnie odbyć poród, bowiem lekarz powinien przede wszystkim dbać o bezpieczeństwo porodu z punku widzenia wiedzy medycznej. Transport własnym samochodem stanowił narażenie powódki na odbycie porodu w warunkach pozaszpitalnych, gdyż oczywistym jest, iż nagły poród u wieloródki lekarz mógł i powinien przewidzieć. Zatem zachowanie lekarza - w ocenie powódki - było sprzeczne z zasadami wiedzy, doświadczenia zawodowego, a także przepisami prawa, w tym powołanego art. 30 ustawy o zawodzie lekarza oraz art. 19 pkt 1 i 4 ustawy o zakładach opieki zdrowotnej, co oznacza, iż było ono bezprawne. Natomiast wina lekarza została stwierdzona orzeczeniem Naczelnego Sądu Lekarskiego. Skutkuje to obowiązkiem udzielenia powódce ochrony na podstawie art. 24 k.c., gdyż doszło do naruszenia dóbr osobistych powódki ze sfery jej życia psychicznego - prawo do bezpieczeństwa, właściwej opieki medycznej, intymności, poszanowania godności, zapewnienia ochrony zdrowia.

Skarżąca wnosiła o zmianę zaskarżonego orzeczenia poprzez nakazanie pozwanym zamieszczenia przeprosin o treści jak w pozwie oraz o zasądzenie od pozwanych solidarnie na rzecz powódki kwoty 20.000 złotych wraz z ustawowymi odsetkami od dnia wniesienia pozwu do dnia zapłaty i zasądzenie od pozwanych na rzecz powódki kosztów procesu za obydwie instancje.

Na rozprawie apelacyjnej pełnomocnik skarżącej sprostował apelację w ten sposób, iż wskazał, że sformułowanie o zaskarżeniu wyroku w części odnosi się jedynie do roszczenia majątkowego, tj. zadośćuczynienia, natomiast z wniosków apelacji wynika, iż wyrok sądu pierwszej instancji został zaskarżony także w części oddalającej powództwo o roszczenie niemajątkowe.

Sąd Apelacyjny zważył, co następuje:

Apelacja częściowo zasługuje na uwzględnienie. Trafny jest bowiem zarzut naruszenia art. 24 § 1 k.c. i w zw. z tym art. 448 k.c. oraz art. 30 ustawy z dnia 5 grudnia 1996 r. o zawodzie lekarza (Dz. U. z 1997 r. Nr 28, poz. 152 ze zm.) obowiązującej w dacie zdarzenia (obecnie o zawodach lekarza i lekarza dentysty - jedn. tekst Dz. U. z 2005 r. Nr 226, poz. 1943 ze zm.) oraz art. 19 pkt 1 i 4 ustawy z dnia 30 sierpnia 1991 r. o zakładach opieki zdrowotnej (Dz. U. Nr 91, poz. 408 ze zm.).

Powódka swoje roszczenia wywodzi z przepisów o ochronie dóbr osobistych (art. 23 i 24 k.c.) w związku z naruszeniem jej praw pacjentki określonych w art. 19 pkt 1 i 4 ustawy o zakładach opieki zdrowotnej wskutek działania lekarza sprzecznego z zasadami etyki lekarskiej oraz z art. 30 ustawy o zawodzie lekarza i art. 21 ustawy o zakładach opieki zdrowotnej.

Dobrem osobistym jest niemajątkowa wartość związana z osobą ludzką, uznana powszechnie w społeczeństwie (tak: A. Szpunar: "Ochrona dóbr osobistych", Warszawa 1979, s. 106). Obecnie powszechnie przyjęła się pluralistyczna koncepcja dóbr osobistych, które powinny być ujmowane w sposób obiektywny. Rozpatrując więc żądanie pozwu oparte na przepisie art. 24 k.c. należy najpierw ustalić, czy doszło do naruszenia jakiegokolwiek dobra osobistego osoby żądającej ochrony prawnej, a dopiero w następnej kolejności rozważać, czy zostały spełnione dalsze przesłanki odpowiedzialności sprawcy naruszenia dobra osobistego określone w tym przepisie.

W świetle okoliczności niniejszej sprawy na podstawowe pytanie, czy doszło do naruszenia dóbr osobistych powódki, należy odpowiedzieć twierdząco. Urodzenie dziecka dla każdej kobiety (pomijając przypadki patologii społecznej) stanowi wydarzenie tak doniosłe, a jednocześnie związane z tak dużym zagrożeniem życia własnego, jak i mającego się narodzić dziecka, że usprawiedliwione jest oczekiwanie, aby w tym okresie kobieta otoczona była jak najlepszą opieką nie tylko najbliższej rodziny, ale także ze strony służby zdrowia. Normatywny wyraz zasadności takiego oczekiwania dał ustawodawca choćby w przepisie art. 13 ust. 1 pkt 2 ustawy z dnia 27 sierpnia 2004 r. o świadczeniach opieki zdrowotnej finansowanych ze środków publicznych (Dz. U. Nr 210, poz. 2135 ze zm.), przewidując, iż jeśli świadczeniobiorca nie jest ubezpieczony, ale jest w okresie ciąży, porodu i połogu, to ma prawo do świadczeń opieki zdrowotnej na zasadach i w zakresie określonym dla ubezpieczonych. Powyższe oznacza, iż kobieta w okresie porodu ma prawo liczyć, iż zgłaszając się do placówki służby zdrowia otrzyma pomoc tak w zakresie diagnostyki, jak niezbędnych w jej stanie zabiegów medycznych, zaś sam poród będzie przebiegał w takich warunkach bezpieczeństwa, jakie dana placówka jest w stanie zapewnić. Do standardu opieki przy porodzie w szpitalu położniczym, zwłaszcza znajdującym się w mieście stołecznym, należy asysta lekarza, a przynajmniej położnej, w warunkach odpowiadających nie tylko podstawowym, ale zaostrzonym wymogom sanitarnym i z zapewnieniem możliwości skorzystania z niezbędnego sprzętu medycznego, jakim szpital dysponuje.

Odnosząc te rozważania do ustaleń poczynionych w sprawie niniejszej należy stwierdzić, iż odbycie porodu w porze nocnej wczesną jesienią, na przednim siedzeniu samochodu osobowego stojącego przed szpitalem, w obecności obcych osób niebędących personelem medycznym (asysta przypadkowych policjantów), bez zapewnienia podstawowych wymogów sanitarnych oraz możliwości skorzystania w razie potrzeby z niezbędnego sprzętu medycznego, w drastyczny sposób odbiegało od spełnienia wyżej określonych oczekiwań. Powódka bowiem w najbardziej krytycznym dla niej momencie nie otrzymała świadczeń zdrowotnych odpowiadających wymaganiom wiedzy medycznej, ani też nie zapewniono jej prawa do intymności i poszanowania godności w czasie udzielania jej świadczeń zdrowotnych (odbierania porodu przez lekarza dyżurnego szpitala przy ul. I.). Stanowiło to naruszenie praw powódki jako pacjentki, określonych w przepisie art. 19 ust. 1 pkt 1 i 4 cytowanej ustawy zakładach opieki zdrowotnej. Jednocześnie - nie wdając się w szersze rozważania czy prawa pacjenta stanowią swoiste dobro osobiste podlegające ochronie, czy też każde z uprawnień przewidzianych dla pacjenta w tzw. "prawie medycznym" należy badać pod kątem zawierania się w treści konkretnego dobra osobistego, właściwego każdej osobie fizycznej - naruszenie wskazanych praw powódki jako pacjentki stanowiło naruszenie jej dóbr osobistych określonych przez nią jako prawo do bezpieczeństwa, właściwej opieki medycznej, zapewnienia ochrony zdrowia i intymności, poszanowania godności - jako osoby ludzkiej i kobiety, która jedno z najbardziej intymnych, a jednocześnie doniosłych zdarzeń w swoim życiu zmuszona była wystawić na widok osób postronnych (art. 23 k.c.). Nie można poprzestać - jak uczynił to sąd pierwszej instancji - tylko na stwierdzeniu, że powódka odczuwała jedynie dyskomfort fizyczny i psychiczny, a nie poniosła ani ona, ani dziecko żadnego uszczerbku na zdrowiu. Właśnie ów dyskomfort - będący sumą negatywnych przeżyć psychicznych wywołanych bólem, niewygodą, strachem i upokorzeniem - stanowi usprawiedliwioną reakcję powódki na naruszenie jej dóbr prawnie chronionych i jest to reakcja zrozumiała dla każdego. Decyduje to o obiektywnym charakterze naruszenia tych dóbr.

W następnej kolejności należy odpowiedzieć na pytanie czy do tego naruszenia doszło na skutek działania pozwanego Szpitala i pozwanego lekarza. Również na to pytanie odpowiedź musi być twierdząca. Gdyby bowiem lekarz pełniący dyżur w Szpitalu Klinicznym im. K. A. M., stwierdzając potrzebę hospitalizacji powódki, nie podjął decyzji o skierowaniu K. T. do innego szpitala, bądź też - podejmując taką decyzję - zapewnił powódce transport medyczny (karetkę) w drodze do innego szpitala, to do opisanego zdarzenia, o tak dramatycznym przebiegu, by nie doszło. Istnieje więc związek przyczynowy pomiędzy działaniem lekarza a naruszeniem dóbr powódki i jej praw jako pacjentki.

Kolejnym zagadnieniem dla ustalenia odpowiedzialności pozwanych jest rozstrzygnięcie, czy zachowanie lekarza było bezprawne w rozumieniu art. 24 k.c. Bezprawność należy rozumieć jako zachowanie (działanie bądź zaniechanie) sprzeczne z porządkiem prawnym lub zasadami współżycia społecznego - na co prawidłowo wskazał Sąd Okręgowy. Sąd ten przyjął jednak, iż w okolicznościach niniejszej sprawy nie można mówić o zaistnieniu bezprawności w zachowaniu lekarza, który przestrzegał jedynie zarządzenia dyrektora Szpitala oraz zarządzenia szefa dyżuru o zasadach przyjmowania pacjentek do pozwanego Szpitala - zatem nie można przypisywać mu odpowiedzialności za sposób organizacji opieki medycznej. Sąd pierwszej instancji odrzucił przy tym wnioski wypływające z opinii sądowych sporządzonych przez Akademię Medyczną w Poznaniu i Uniwersytet Medyczny w Łodzi, iż pozwany lekarz nie zapewniając powódce transportu z fachową opieką przekroczył granice normalnego ryzyka.

W ocenie Sądu Apelacyjnego takie stanowisko sądu pierwszej instancji nie jest prawidłowe. Sąd Okręgowy nie wziął bowiem pod uwagę treści prawomocnego orzeczenia Naczelnego Sądu Lekarskiego o uznaniu pozwanego winnym przewinienia zawodowego polegającego na tym, iż pełniąc dyżur lekarski w dniu 8 września 2000 r. odmówił przyjęcia do porodu rodzącej Katarzyny T. i nie zapewnił fachowej opieki rodzącej w drodze do innego szpitala, podejmując decyzję obarczoną wysokim ryzykiem porodu bez fachowej pomocy medycznej, tj. przewinienia opisanego w art. 4 i 30 ustawy o zawodzie lekarza oraz art. 7 i 8 Kodeksu Etyki Lekarskiej. Wprawdzie sąd P. nie jest związany orzeczeniem sądu korporacyjnego w sprawie odpowiedzialności zawodowej lekarza (por. przepisy ustawy z dnia 17 maja 1989 r. o izbach lekarskich, Dz. U. Nr 30, poz. 158 ze zm.), jednakże - zdaniem Sądu Apelacyjnego - nie można nad tym faktem przejść obojętnie, bez wyciągnięcia odpowiednich wniosków w zakresie prawidłowości zachowania pozwanego. Jeżeli bowiem osoby posiadające odpowiednią wiedzę do oceny prawidłowości zachowania lekarza stwierdziły obiektywną sprzeczność tego zachowania z normami prawa powszechnie obowiązującymi i stwierdzenie to zostało dodatkowo wsparte wnioskami zawartymi w opiniach Akademii Medycznej i Uniwersytetu Medycznego, to pogląd Sądu Okręgowego o braku bezprawności w działaniu lekarza należy uznać błędny.

Zgodnie z art. 30 ustawy o zawodzie lekarza i lekarza dentysty (Dz. U. z 2002 r. Nr 21, poz. 204 - tekst jednolity) lekarz ma obowiązek udzielać pomocy lekarskiej w każdym przypadku, gdy zwłoka mogłaby spowodować niebezpieczeństwo utraty życia, ciężkiego uszkodzenia ciała lub ciężkiego rozstroju zdrowia oraz w innych przypadkach niecierpiących zwłoki. Zatem interwencja lekarska powinna być podjęta we właściwym czasie i z taką intensywnością, by opisane niebezpieczeństwo nie nastąpiło. Niebezpieczeństwo następstw, o których mowa w art. 30 ustawy, nie musi być bezpośrednie. W przepisie tym wskazano jedynie na możliwość ich spowodowania przez zwłokę w udzieleniu pomocy lekarskiej, może to więc być niebezpieczeństwo pośrednie, dla powstania którego zwłoka w udzieleniu pomocy jest tylko jednym z elementów związku przyczynowego, występującego obok innych jeszcze elementów, z tym jednak, że zwłoka stanowi istotny element kauzalny (L. Kubicki: "Obowiązek udzielenia pomocy lekarskiej" PiM 2003/13/4 oraz T. Dukiet-Nagórska: "Prawnokarne konsekwencje niepodjęcia interwencji lekarskiej..." P i M 2000/6-7/12).

Uznać więc należy, iż pozwany J. D. M. nie udzielił rodzącej powódce pomocy lekarskiej takiej, jaka we wskazanych okolicznościach była pomocą konieczną, gdyż skierował powódkę do innego szpitala, nie zapewniając jej fachowego transportu. Pomocą lekarską było w przedmiotowej sytuacji pozostawienie rodzącej w Izbie Przyjęć, w warunkach właściwej szpitalnej opieki medycznej, podczas oczekiwania na przybycie fachowego transportu medycznego. W konsekwencji nieudzielenia prawidłowej pomocy lekarskiej lekarz podjął ryzyko wystąpienia powikłań, które mogły nawet spowodować utratę życia lub ciężki rozstrój zdrowia zarówno rodzącej jak i noworodka. Lekarz mógł zabezpieczyć powódce fachowy transport medyczny zwracając się do Pogotowia Ratunkowego przy ulicy H. w Warszawie, gdyż okoliczność, że Szpital nie dysponował własną karetką po godzinie 15 nie usprawiedliwia zachowania pozwanego. Pogląd sądu pierwszej instancji, iż lekarz starał się w ten sposób zapewnić rodzącej jak najlepsze warunki transportu do innego szpitala, gdzie mogłaby spokojnie odbyć poród, nie jest prawidłowy. Lekarz powinien był przede wszystkim dbać o bezpieczeństwo porodu z punku widzenia wiedzy medycznej. Transport własnym samochodem stanowił narażenie powódki na odbycie porodu w warunkach pozaszpitalnych, gdyż - jak wynika to z orzeczenia sądu lekarskiego - ryzyko wystąpienia nagłego porodu u wieloródki lekarz mógł i powinien był przewidzieć. Oczekiwanie na przyjazd karetki było możliwe w Izbie Przyjęć i odbycie w niej porodu nie jest może komfortowe dla pacjentki, jest jednak rozwiązaniem z medycznego punku widzenia bezpieczniejszym, niż odbycie porodu w samochodzie bez opieki. Nawet urodzenie dziecka w karetce, podczas przejazdu do innego szpitala wydaje się być bezpieczniejsze z medycznego punktu widzenia, gdyż w karetce jest personel medyczny wykwalifikowany do przyjęcia porodu i zabezpieczenia ewentualnych komplikacji. Zatem zachowanie lekarza polegające na odesłaniu pacjentki własnym transportem do innego szpitala bez pomocy lekarskiej, stanowiło zachowanie sprzeczne z zasadami wiedzy, doświadczenia zawodowego, a także przepisami prawa, w tym powołanego art. 30 ustawy o zawodzie lekarza, było więc bezprawne.

Skoro doszło do naruszenia dóbr osobistych powódki na skutek bezprawnego (w sensie obiektywnym) zachowania lekarza, to w grę wchodzi odpowiedzialność pozwanych za to naruszenie. Regulacja szczególna ochrony dóbr osobistych pacjenta, wprowadzona do prawa medycznego ustawą z dnia 20 kwietnia 1997 r. nowelizującą ustawę z dnia 30 kwietnia 1991 r. o zakładach opieki zdrowotnej, ogranicza się do roszczeń majątkowych z tytułu naruszenia tych dóbr. Natomiast w zakresie roszczeń niemajątkowych dobra osobiste pozostają nadal jedynie pod ochroną kodeksu cywilnego - art. 23 i 24 k.c. (tak: Marek Kolasiński, "Ochrona dóbr osobistych w prawie medycznym", Prawo i Medycyna z 2002 r., Nr 11, s. 35).

Analizując treść przepisu art. 24 k.c. należy dojść do wniosku, iż odpowiedzialność niemajątkowa przewidziana w tym przepisie jest odpowiedzialnością sprawczą, tj. taką, którą ponosić może osoba fizyczna lub osoba prawna. Nie ma zatem wątpliwości, że pozwany J. M. taką odpowiedzialność ponosi - a zatem zobowiązany jest do dokonania przeprosin powódki.

Odmiennie jednak przedstawia się sytuacja pozwanego Szpitala Klinicznego, który jest osobą prawną. Odpowiedzialność osoby prawnej za naruszenie dobra osobistego może więc jedynie dotyczyć działania jej organu, w wyniku którego naruszono dobra osobiste. Wprawdzie (ale w aspekcie odpowiedzialności majątkowej za szkodę niemajątkową, tj. zadośćuczynienia na podstawie art. 448 k.c.) w orzecznictwie sądów P.ch (por. wyrok Sądu Apelacyjnego w Krakowie z dnia 28.09.1999 r., sygn. akt I A Ca 464/99, "Transformacje Prawa Prywatnego", 2002, nr 3, s. 131) przyjmuje się dopuszczalność przypisania odpowiedzialności osobie prawnej za działanie osoby niepełniącej funkcji organu, czyli za szkodę wyrządzoną przez rzeczywistego sprawcę (np. zwykłego pracownika), w ramach swej ogólnej zdolności deliktowej (np. art. 429, czy art. 430 k.c.), jednakże zdaniem Sądu Apelacyjnego praktyka ta nie jest trafna. Sąd Apelacyjny w składzie niniejszym podziela pogląd wyrażony w doktrynie przez Pawła Graneckiego (patrz: Paweł Granecki, "Odpowiedzialność sprawcy szkody niemajątkowej na podstawie art. 448 k.c.", Studia Prawnicze, Warszawa 2002, zeszyt 2, s. 99), iż "różnice między zdolnością deliktową a zdolnością w zakresie naruszenia dóbr osobistych są na tyle znaczne (w zw. z brzmieniem art. 24 § 1 k.c.), iż odpowiedzialność osoby prawnej należy ograniczyć do przypadków odpowiedzialności za czyn własny. W pozostałym zakresie za naruszenie dóbr osobistych przez osobę np. podlegającą kierownictwu osoby prawnej odpowiedzialność poniesie sam podwładny - sprawca naruszenia dóbr osobistych i szkody niemajątkowej. Założenie przeciwne byłoby nazbyt represyjne względem osób prawnych, będących kategorią niejednorodną wewnętrznie i przez to nie zawsze zdolną do ponoszenia ryzyka surowej odpowiedzialności. (...) Zgodnie zaś z obowiązującą teorią reprezentacji jedynie zachowanie się organów (osób fizycznych pełniących funkcje organu) poczytuje się za zachowanie samej osoby prawnej".

Jeśli więc lekarz pełniący dyżur (niezależnie czy na podstawie umowy o pracę, czy na podstawie umowy o świadczenie usług medycznych) nie pełnił funkcji organu pozwanego Szpitala, to jego bezprawne zachowanie powodujące naruszenie dóbr osobistych pacjentki nie może skutkować przypisaniem odpowiedzialności sprawczej za szkodę niemajątkową pozwanemu Szpitalowi jako osobie prawnej. Powództwo o nakazanie Szpitalowi złożenia przeprosin podlegało zatem oddaleniu i apelacja w tym zakresie nie jest zasadna.

Zdaniem Sądu Apelacyjnego żądanie powódki, aby przeproszenie jej nastąpiło poprzez zamieszczenie treści oświadczenia w trzech gazetach codziennych - "Rzeczpospolitej", "Gazecie Wyborczej" i "Super-Expressie" - nie zasługiwało na uwzględnienie. Forma przeprosin powinna być bowiem adekwatna do sposobu działania osoby naruszającej dobra pacjentki. Całe zdarzenie - do chwili nagłośnienia jego w prasie - było wiadome nielicznemu kręgowi osób. Natomiast upublicznienie negatywnych przeżyć - w postaci upokorzenia, odarcia jej z intymności - nastąpiło za sprawą samej powódki i jej męża, zatem żądanie przeprosin w formie publikacji prasowej, w ocenie Sądu Apelacyjnego, stanowi ze strony powódki nadużycie prawa (art. 5 k.c.). Zazwyczaj bowiem ukazanie się informacji w prasie o zdarzeniu stanowiącym przyczynę negatywnych przeżyć - zwłaszcza dotyczących intymnej sfery życia - powiększa poczucie doznanej krzywdy. Jeżeli natomiast powódka sama godziła się, iż za sprawą artykułów w prasie (niecieszącej się najwyższą renomą) o jej upokorzeniu i odarciu z intymności dowiedzą się szerokie rzesze czytelników, to takie postępowanie może budzić wątpliwość, czy wiarygodne są twierdzenia powódki co do głębi odczuwanej przez nią krzywdy i czy jej intencją nie była chęć "zaistnienia" w mediach przy okazji tego zdarzenia. Niezależnie jednak od pobudek, jakie kierowały powódką, wskazać należy, iż pozwany J. D. M. nie miał wpływu na upublicznienie informacji o tym zdarzeniu w mediach, nie może więc ponosić konsekwencji działań podjętych przez powódkę na własną odpowiedzialność. Zdaniem sądu drugiej instancji adekwatną formą przeprosin będzie więc forma listu poleconego zawierającego oświadczenie o treści żądanej przez powódkę.

Przechodząc do żądania zasądzenia zadośćuczynienia pieniężnego na podstawie art. 448 k.c., należy wskazać, iż w doktrynie przeważający jest pogląd, iż konieczną przesłanką przyznania zadośćuczynienia na podstawie tego przepisu jest wina sprawcy naruszenia dobra osobistego (por. A. Szpunar, "Przesłanki przewidzianego w art. 448 k.c. zadośćuczynienia", Przegląd Sądowy 2002/1/3; Biruta Lewaszkiewicz-Petrykowska, "W sprawie wykładni art. 448 k.c.", Przegląd Sądowy 1997/1/3). Zasądzenie zadośćuczynienia pieniężnego na podstawie art. 448 k.c. w zw. z art. 24 k.c. jest jednak fakultatywne, co oznacza, iż zależy od oceny przez Sąd wszelkich okoliczności sprawy. Waga naruszonego dobra, a przede wszystkim stopień naruszenia lub podmiotowe cechy sprawcy i poszkodowanego powinny mieć doniosły wpływ na wysokość przyznanego zadośćuczynienia (tak: P. Granecki, op. cit. s. 101).

W sprawie niniejszej - jak już wcześniej wykazano - zachowanie pozwanego J. D. M. należało uznać za bezprawne, zaś brak przewidzenia ryzyka nastąpienia nagłego porodu u wieloródki, pomimo takiej powinności u lekarza z wieloletnim doświadczeniem zawodowym, stanowiło niedbalstwo, tj. najlżejszą postać winy. Z orzeczenia sądu odpowiedzialności zawodowej wynika jednak, iż stopień zawinienia pozwanego był nikły. Pomimo więc, iż doszło do naruszenia kilku istotnych dóbr osobistych powódki - w tym jednego z podstawowych tj. godności - to zdaniem Sądu Apelacyjnego nie zaistniały przesłanki do zasądzenia zadośćuczynienia od J. D. M., chociaż jego zachowanie było obiektywnie bezprawne i zawinione. Należy bowiem wziąć pod uwagę, iż zachowaniu pozwanego (w tym także co do podjęcia nieprawidłowej decyzji w kwestii transportu do innego szpitala) nie można przypisać złej woli, ani też naruszenia powszechnie przyjętych form zachowania. Wręcz przeciwnie - powódka nie miała do formy zachowania się pozwanego żadnych zastrzeżeń, natomiast form tych nie przestrzegał mąż powódki wywołując awanturę, której przebieg mógł przyczynić się do zwiększenia u powódki stresu, a co za tym idzie - przyśpieszenia akcji porodowej. Dla oceny stopnia zawinienia pozwanego lekarza znaczenie ma też jego zachowanie po powzięciu wiadomości o nagłym porodzie powódki w samochodzie, a mianowicie natychmiastowe skontaktowanie się z lekarzem dyżurnym Szpitala przy I. w celu uzyskania informacji o stanie zdrowia powódki i jej dziecka, a także chęć odwiedzenia powódki po skończonym dyżurze, co niestety zostało uniemożliwione wskutek obawy Dyrektora tego Szpitala o nadanie całemu zdarzeniu zbytniego rozgłosu. Wszystkie te okoliczności skłoniły Sąd Apelacyjny do uznania, iż powództwo (jak też apelację) w tym zakresie należało oddalić.

Inaczej przedstawia się kwestia odpowiedzialności Szpitala w zakresie roszczenia majątkowego. Jeżeli konsekwentnie stać na stanowisku, iż odpowiedzialność za naruszenie dóbr osobistych jest odpowiedzialnością sprawczą, to wówczas przyznanie od osoby prawnej również zadośćuczynienia na podstawie art. 448 k.c. za naruszenie dobra osobistego przez osobę fizyczną niepełniącą funkcji organu osoby prawnej, nie mogłoby zostać zasądzone. Jednak w sprawie niniejszej mamy do czynienia z naruszeniem nie tylko dóbr osobistych, ale przede wszystkim z naruszeniem praw pacjenta, o czym była mowa w początkowej części rozważań Sądu Apelacyjnego. Skoro więc doszło do zawinionego naruszenia praw pacjenta przez członka personelu medycznego, za którego działanie w sensie organizacyjnym Szpital musi wziąć pełną odpowiedzialność, to zostały spełnione także przesłanki do zasądzenia zadośćuczynienia pieniężnego na podstawie art. 19a ust. 1 ustawy o zakładach opieki zdrowotnej. Przepis ten stwierdza bowiem, iż "W razie zawinionego naruszenia praw pacjenta, o których mowa w art. 18 ust. 2 i ust. 3 pkt 1 oraz w art. 19 ust. 1 pkt 1-4 i ust. 3, sąd może przyznać poszkodowanemu odpowiednią sumę tytułem zadośćuczynienia pieniężnego za doznaną krzywdę na podstawie art. 448 Kodeksu cywilnego".

Jest to odpowiedzialność jednocześnie węższa i szersza niż oparta na art. 24 k.c.

- szersza bo powódka nie musi wykazywać, że doszło do naruszenia dobra osobistego (tak: Marek Safjan, "Kilka refleksji wokół problematyki zadośćuczynienia z tytułu szkody wyrządzonej pacjentom", Prawo i Medycyna 2005/1, s. 11), gdyż wystarczy wykazanie naruszenia określonych w tym przepisie praw pacjenta, co w sprawie niniejszej miało miejsce; odpowiedzialność za naruszenie spoczywa na zakładzie opieki zdrowotnej, niezależnie od formy jego funkcjonowania i sposobu zatrudnienia lekarza; - węższa, gdyż dotyczy jedynie określonego katalogu praw i musi zostać wykazane, że naruszenie było zawinione.

Należy zatem wziąć pod uwagę, iż pozwany Szpital jako jednostka organizacyjna szeroko pojmowanej służby zdrowia, miał obowiązek organizowania udzielania świadczeń zdrowotnych zgodnie z obowiązującymi przepisami, w tym także z art. 21 ust. 1 i 2 ustawy o zoz (w brzmieniu obowiązującym do dnia 1.10.2004 r.). Wszelkie uchybienia w tym zakresie, skutkujące naruszeniem praw pacjenta określonych w art. 18 i 19 tej ustawy, winny skutkować odpowiedzialnością Szpitala, w tym także wynikającą z art. 19a ust. 1 tejże ustawy co do możliwości zasądzenia od szpitala zadośćuczynienia pieniężnego.

Skoro przepis art. 19a ust. 1 ustawy o zoz odsyła do art. 448 k.c., to aktualność zachowują wcześniejsze rozważania dotyczące przesłanek i zasad zasądzenia zadośćuczynienia na podstawie tego przepisu. Należy w tym miejscu jednak przypomnieć, iż zadośćuczynienie przyznane na podstawie art. 448 k.c. powinno spełniać dwojaką funkcję: kompensacyjną i represyjną. Zasądzone zadośćuczynienie powinno kompensować poszkodowanemu skutki doznanej szkody niemajątkowej (krzywdy). Jednocześnie powinno zniechęcać sprawcę do dokonywania dalszych naruszeń. Jednakże jego wysokość nie może prowadzić do zakłócenia równowagi pomiędzy głębokością doznanej krzywdy a stopniem zawinienia sprawcy naruszenia dóbr osobistych.

Przenosząc tę uwagę na grunt sprawy niniejszej należy uznać, iż wysokość żądanego przez powódkę zadośćuczynienia za naruszenie jej praw jako pacjentki jest wygórowana - zarówno wyrażona pierwotnie w pozwie, jak i ograniczona o połowę w apelacji. Trzeba mieć bowiem na uwadze, iż decyzja o skierowaniu powódki do innego szpitala nie była podjęta arbitralnie, ale wymuszona była brakiem miejsc na bloku porodowym. Zawinienie lekarza polegało nie na samej decyzji o skierowaniu powódki do innej placówki, ale na niezapewnieniu jej fachowego transportu medycznego. Niewątpliwie, taki obowiązek nie wynikał wprost z zarządzeń wydanych przez dyrektora Szpitala i szefa dyżurów, co w konsekwencji doprowadziło do interpretacji tego zarządzenia przez lekarza dyżurnego w sposób naruszający prawa powódki jako pacjentki. To uchybienie obciąża Szpital. Należy bowiem zauważyć, iż po zaistniałym zdarzeniu zostało wydane zarządzenie o konieczności zapewnienia pacjentowi zakwalifikowanemu do leczenia szpitalnego, w sytuacji gdy nie może on zostać przyjęty z powodu braku miejsc, transportu medycznego (karetki). Taki stopień zawinienia organizacyjnego uzasadnia jednak - w ocenie Sądu Apelacyjnego - zasądzenie zadośćuczynienia w wysokości jedynie 5.000 zł, tj. kwocie odpowiadającej kosztowi odbycia porodu w prywatnej placówce, w przeciętnych warunkach. Wysokość tego zadośćuczynienia spełniać powinna zatem obie role - kompensacyjną dla powódki, gdyż jest to kwota odpowiadająca wydatkom związanym z samym odbyciem porodu, a jednocześnie nieprowadzącą do nadmiernego wzbogacenia powódki oraz rolę represyjną dla pozwanego Szpitala, gdyż jest wystarczająco wysoka, aby skłonić dyrekcję Szpitala do podjęcia działań organizacyjnych mających na celu uniknięcie naruszania praw pacjenta w przyszłości.

Z uwagi na fakt, iż zaskarżony wyrok został zmieniony w taki sposób, że powództwo zostało uwzględnione częściowo - zdaniem Sądu Apelacyjnego - zostały spełnione przesłanki do wzajemnego zniesienia kosztów procesu za I instancję, określone w przepisie art. 100 k.p.c.

Mając na uwadze powyższe - na podstawie art. 386 § 1 oraz art. 385 k.p.c. - Sąd Apelacyjny orzekł jak w sentencji wyroku, o kosztach postępowania apelacyjnego rozstrzygając w myśl art. 100 k.p.c.

Informacja publiczna

Serwis wykorzystuje pliki cookies. Korzystając z serwisu akceptujesz politykę prywatności i cookies.