Wyrok z dnia 1976-07-16 sygn. VI KRN 135/76
Numer BOS: 2184608
Data orzeczenia: 1976-07-16
Rodzaj organu orzekającego: Sąd Najwyższy
Najważniejsze fragmenty orzeczenia w Standardach:
Sygn. akt VI KRN 135/76
Wyrok z dnia 16 lipca 1976 r.
Każdy kierowca jest zobowiązany do prowadzenia pojazdu samochodowego z należytą ostrożnością, a więc do przedsiębrania takich czynności, które zgodnie ze sztuką i techniką prowadzenia pojazdów samochodowych są obiektywnie niezbędne do zapewnienia maksymalnego bezpieczeństwa w ruchu drogowym, a także do powstrzymania się od czynności, które mogłyby to bezpieczeństwo zmniejszyć. Wiąże się z tym między innymi obowiązek bacznego i ciągłego obserwowania całej jezdni, zmniejszenia szybkości jazdy do bezpiecznej w warunkach ograniczonej widoczności (włącznie z całkowitym zaprzestaniem kontynuacji jazdy w razie utraty możliwości obserwacji jezdni), rezygnacji z wyprzedzania, omijania i wymijania innych uczestników ruchu drogowego w nie sprzyjających takim manewrom warunkach drogowych, a zwłaszcza powstrzymania się od używania napojów alkoholowych.
Przewodniczący: sędzia A. Pyszkowski. Sędziowie: H. Kempisty (sprawozdawca), T. Majewski.
Prokurator Prokuratury Generalnej: A. Kabat.
Sąd Najwyższy po rozpoznaniu sprawy Tadeusza B., oskarżonego z art. 145 § 2 i 3 k.k., z powodu rewizji nadzwyczajnej wniesionej przez Prokuratora Generalnego PRL na niekorzyść oskarżonego od wyroku Sądu Wojewódzkiego w Warszawie z dnia 9 marca 1976 r., utrzymującego w mocy wyrok Sądu Rejonowego w Otwocku z dnia 11 grudnia 1975 r.,
zaskarżone wyroki uchylił i sprawę przekazał Sądowi Rejonowemu w Otwocku do ponownego rozpoznania.
Uzasadnienie
Tadeusz B. został oskarżony o to, że w dniu 11 listopada 1973 r. w O. naruszył zasady bezpieczeństwa w ruchu lądowym przez to, że znajdując się w stanie nietrzeźwości kierował motocyklem marki WSK wioząc na nim dwóch pasażerów i widząc nieprawidłowo idącą jezdnią grupę ludzi nie ostrzegł jej sygnałem dźwiękowym oraz nie wykonał manewru wyminięcia przechodzącej jezdnię Barbary D., czy też nie zatrzymał motocykla, w następstwie czego najechał na nią powodując u niej ciężkie obrażenia ciała, w następstwie których poniosła śmierć, tj. o popełnienie przestępstwa określonego w art. 145 § 2 i 3 k.k.
Wyrokiem z dnia 11 grudnia 1975 r. Sąd Rejonowy w Otwocku (rozpoznając sprawę po raz drugi) uznał Tadeusza B. za winnego popełnienia jedynie wykroczeń określonych w art. 87 § 1 i art. 97 k.w., polegających na tym, że w dniu 11 listopada 1973 r. w O. znajdując się w stanie nietrzeźwości prowadził pojazd samochodowy - motocykl marki WSK oraz że - w tym samym czasie i miejscu oraz charakterze - wykroczył przeciwko innym przepisom o bezpieczeństwie i porządku ruchu na drogach publicznych zabierając dwóch pasażerów, w tym jednego bez kasku, na swój motocykl i tak prowadził jazdę wymienionym motocyklem drogą publiczną, i na podstawie art. 10 § 1 ust. 2 k.p.s.w. w związku z art. 45 § 1 k.w. postępowanie w stosunku do oskarżonego umorzył.
Od wyroku tego wnieśli rewizje prokurator rejonowy i pełnomocnik oskarżycieli posiłkowych, którzy - zarzucając błąd w ustaleniach faktycznych - domagali się skazania oskarżonego za przestępstwa określone w art. 145 § 2 i 3 k.k.
W dniu 9 marca 1976 r. Sąd Wojewódzki w Warszawie powyższych rewizji nie uwzględnił i zaskarżony wyrok sądu pierwszej instancji utrzymał w mocy.
Od wyroku Sądu Wojewódzkiego, utrzymującego w mocy wyrok Sądu Rejonowego, rewizję nadzwyczajną na niekorzyść oskarżonego wniósł Prokurator Generalny PRL, zarzucając wyrokowi rewizyjnemu błąd w ustaleniach faktycznych tego wyroku, polegający na niesłusznym przyjęciu, że zebrane w sprawie dowody nie dają wystarczających podstaw do przypisania oskarżonemu zarzucanego mu aktem oskarżenia przestępstwa, w konkluzji zaś wnosząc o uchylenie zaskarżonego wyroku i przekazanie sprawy Sądowi Rejonowemu w Otwocku do ponownego rozpoznania.
Sąd Najwyższy zważył, co następuje:
Rewizja nadzwyczajna jest zasadna z następujących powodów, trafnie przytoczonych w tej rewizji:
Zapadły w stosunku do Tadeusza B. wyrok jest niesłuszny. Jak wynika z motywów wyroków Sądu Rejonowego i Sądu Wojewódzkiego, powodem niedopatrzenia się cech przestępstwa określonego w art. 145 § 2 i 3 k.k. był pogląd, że pokrzywdzona przechodząc na lewą stronę drogi nagle wtargnęła na jezdnię, tuż pod nadjeżdżający motocykl, i że oskarżony w wytworzonych przez Barbarę D. warunkach nie miał możliwości uniknięcia jej potrącenia. Zdaniem sądu pierwszej instancji, do wypadku doszło wyłącznie z winy pokrzywdzonej, przy czym swoje stanowisko w tej kwestii Sąd ten uzasadnił "uzgodnioną" w toku przewodu sądowego opinią pięciu powołanych w sprawie biegłych do spraw ruchu drogowego, którzy między innymi nie dopatrzyli się związku przyczynowego między wypadkiem a stanem nietrzeźwości oskarżonego, a także szeregiem ustalonych innych z jego strony nieprawidłowości w czasie kierowania motocyklem podczas zdarzenia. Powyższy pogląd jest błędny, a motywy wyroku nieprzekonujące.
Z poczynionych w sprawie ustaleń wynika bezspornie, że pokrzywdzona Barbara D. - przed wypadkiem - w towarzystwie świadków Piotra J. i Andrzeja Z. szła prawą stroną jezdni. Sposób poruszania się całej trójki pieszych był w świetle § 6 ust. 3 rozporządzenia Ministrów Komunikacji i Spraw Wewnętrznych z dnia 20 lipca 1968 r. w sprawie ruchu na drogach publicznych (Dz. U. Nr 27, poz. 183 z późn. zm.) nieprawidłowy, jednakże nieprawidłowość ta nie miała bezpośrednio istotnego wpływu na zaistnienie wypadku i nie może być poczytana za okoliczność mogącą usprawiedliwiać późniejsze zachowanie się oskarżonego. Z treści bowiem powołanego przepisu wynika, że ma on na celu przede wszystkim zapewnienie bezpieczeństwa pieszym, ponieważ nadjeżdżające pojazdy z tyłu nie byłyby dla tych pieszych widoczne. Piesi nie widząc, co się za nimi dzieje (nie tylko w nocy, ale i w ciągu dnia), mogliby łatwo z tego powodu, na skutek własnej nieuwagi, jakiegoś odruchowego, przypadkowego skrętu w lewo być potrąceni przez przejeżdżające obok pojazdy. Piesi idący prawą stroną drogi, poza narażeniem siebie samych na możliwość wypadku, dla jadących za nimi pojazdów nie stanowią zagrożenia, ale raczej utrudnienie ruchu drogowego (patrz Kodeks drogowy - teksty i objaśnienia, Wydawnictwo Komunikacji i Łączności 1974, s. 46, teza do ust. 3). Kierujący w takiej sytuacji pojazdem mechanicznym, widząc przed sobą poruszających się nieprawidłowo pieszych, zgodnie z zasadą ograniczonego zaufania, zobowiązany jest do zachowania szczególnej ostrożności, i to tym większej, im wyższy jest stopień nieprawidłowego zachowania się pieszych (użytkowników drogi) i im trudniejsze w tym czasie panują warunki atmosferyczne i drogowe (por. wyrok SN z dnia 8 listopada 1974 r. - Rw 524/74, OSNKW 1975, z. 1, poz. 17).
W wyroku z dnia 16 marca 1976 r. - VI KRN 22/76 Sąd Najwyższy ponadto wyjaśnił, iż: "(...) z ustalonej linii orzecznictwa SN (...) wynika, że kierowca w porze nocnej powinien prowadzić pojazd mechaniczny z taką szybkością, która umożliwi mu zatrzymanie pojazdu przed nie oświetlonymi przeszkodami, pojawiającymi się w granicach widoczności jezdni, objętej zasięgiem świateł" prowadzonego przez niego samochodu.
Twierdzenie tego Sądu, że pokrzywdzona Barbara D. nagle wtargnęła pod nadjeżdżający motocykl oskarżonego, nie znajduje wystarczającego uzasadnienia w zebranych w sprawie dowodach. Trzeba tu stwierdzić, że oparcie się w tym względzie na końcowej opinii biegłych (wcześniej opinie biegłych były podzielone) jest nietrafne, ustalenie bowiem tego, czy oskarżona przechodziła jezdnię wolno, czy szybko, wtargnęła nagle pod motocykl, czy też została motocyklem najechana 1 m od krawędzi jezdni lub też w momencie, gdy po przejściu jezdni kontynuowała marsz lewą jej krawędzią, lub nawet poboczem, nie wymagało żadnych wiadomości "specjalnych". Okoliczności te powinny być przedmiotem własnych ustaleń sądu, i to wobec negatywnego wyniku oględzin miejsca zdarzenia (brak śladów pozwalających m.in. dokładnie ustalić miejsce potrącenia pokrzywdzonej).
Dokonywane w tej sprawie prze biegłych zawiłe obliczenia matematyczne, biorące w zasadzie za punkt wyjścia określone wersje przebiegu zdarzenia - wynikające z przeprowadzonej przez nich samych oceny wiarygodności zeznań poszczególnych świadków - zawierają w rezultacie wyłącznie nieprzekonujące, hipotetyczne i mało wartościowe wnioski. Nie przypadkiem też powołani biegli wydali najpierw opinie, które w różny sposób oceniały przyczynienie się oskarżonego do wypadku, a "uzgodniona" przez nich ostatecznie w toku przewodu sądowego opinia w całości uwalniająca oskarżonego od winy pozbawiona jest, wbrew stanowisku tego Sądu, rzeczowych argumentów.
Bezsporne jest, że w chwili, gdy spośród idących prawą stroną jezdni pieszych świadek Piotr J. usłyszał jadący za nim motocykl, pokrzywdzona Barbara D. oświadczyła, iż idą oni nieprawidłowo i należy przejść na lewą stronę jezdni. Żaden z przesłuchanych świadków nie mógł dokładnie, w sposób nie budzący wątpliwości podać, jak szybko i pod jakim kątem przechodziła pokrzywdzona jezdnię, jak daleko w tym czasie był motocykl i w jakim dokładnie miejscu została ona potrącona. Sąd Rejonowy w uzasadnieniu wyroku stwierdził, że: "(...) praktycznie Sąd dysponował w tej sytuacji jedynie zeznaniami świadka Piotra J., i tylko na ich podstawie mógł ustalić istotne dla stanu faktycznego okoliczności". W tych warunkach ustalenie Sądu, że Barbara D. zaczęła przechodzić jezdnię, gdy oskarżony był od niej oddalony około 25-50 m, i że do potrącenia jej doszło w odległości około 1 m od krawędzi jezdni, jest - jak się wydaje - błędne. Analizując bowiem zeznania świadka Piotra J., należy stwierdzić, że świadek ten zeznał, iż Barbara D. po stwierdzeniu, że jedzie za nami motocykl, przechodziła jezdnię na ukos, pod kątem 75°, oraz że "zdołała zejść na lewą stronę i szła przy samym poboczu". Ponadto świadek ten zeznał, że: "Koleżanka zaraz przeszła na lewą stronę po tej rozmowie naszej. Jak ją uderzył motor, ona była na stronie lewej na poboczu". A dalej: "Na ruch motocykla przed zderzeniem zwróciłem uwagę, jak się obejrzałem, to Barbara D. była na poboczu i motocykl też zjechał na pobocze. (...) Po wypadku motocykl leżał na poboczu przy samym rowie".
Uwzględniając powyższe stwierdzenia, a także to, że Barbara D. po wypadku nogi miała na poboczu, że miejsce położenia jej zwłok mogło być miejscem, na które została odrzucona motocyklem, który uderzył ją prawym bokiem ze znaczną siłą w lewą stronę tułowia, a ponadto ujawnione na poboczu rozbite szkło reflektora motocykla, jest - jak się wydaje - bardziej prawdopodobne, że pokrzywdzona Barbara D. w rzeczywistości została potrącona, jeżeli nie w ogóle na poboczu, to na pewno na samej krawędzi jezdni, i to w momencie, gdy zdołała już przejść jezdnię przed nadjeżdżającym motocyklem.
Pokrzywdzona Barbara D. przechodziła jezdnię na lewą stronę po to, by - usłyszawszy nadjeżdżający z tyłu motocykl - uczynić zadość obowiązującej zasadzie ruchu, a w szczególności by zgodnie z przyświecającym tej zasadzie celem zapewnić sobie - poruszaniem się lewą stroną drogi - maksimum bezpieczeństwa. W tej sytuacji przypisanie Barbarze D. nieostrożności, nagłego wtargnięcia pod motocykl, jakiegoś "marszu ku śmierci" - tego, czego pokrzywdzona właśnie chciała uniknąć, bez pokrycia w obiektywnych dowodach jest ustaleniem dowolnym, pozbawionym logicznych przesłanek i jako takim nie do przyjęcia.
Każdy kierowca jest zobowiązany do prowadzenia pojazdu samochodowego z należytą ostrożnością, a więc do przedsiębrania takich czynności, które zgodnie ze sztuką i techniką prowadzenia pojazdów samochodowych są obiektywnie niezbędne do zapewnienia maksymalnego bezpieczeństwa w ruchu drogowym, a także do powstrzymania się od czynności, które mogłyby to bezpieczeństwo zmniejszyć. Wiąże się z tym między innymi obowiązek bacznego i ciągłego obserwowania całej jezdni, zmniejszenia szybkości jazdy do bezpiecznej w warunkach ograniczonej widoczności (włącznie z całkowitym zaprzestaniem kontynuacji jazdy w razie utraty możliwości obserwacji jezdni), rezygnacji z wyprzedzania, omijania i wymijania innych uczestników ruchu drogowego w nie sprzyjających takim manewrom warunkach drogowych, a zwłaszcza powstrzymania się od używania napojów alkoholowych (patrz wyrok SN z dnia 19 lutego 1974 r. - Rw 53/74, OSNKW 1974, z. 6, poz. 125 oraz cytowany już wcześniej wyrok SN z dnia 16 marca 1976 r.).
Oskarżony Tadeusz B. - naruszając bezwzględny zakaz prowadzenia pojazdów samochodowych w stanie nietrzeźwości - zasiadł za kierownicą motocykla mając we krwi alkohol w granicach 1,26-1,76‰ po 5 godzinach od wypadku. Prowadził motocykl z szybkością około 50 km/godz., w bardzo trudnych warunkach atmosferycznych (ciemno, padał deszcz - mżawka, była wąska, mokra jezdnia, pokryta kałużami). Wbrew obowiązującym przepisom przewoził dwóch pasażerów (w dodatku także nietrzeźwych), co zgodnie z opinią biegłego Jana S. na skutek nadmiernego i nieprawidłowego obciążenia motocykla pozbawiało go możliwości normalnego operowania hamulcem ręcznym i nożnym, gdyż przy dwóch pasażerach na siodle kierowca musi co najmniej częściowo siedzieć na zbiorniku paliwa, co wyłącza swobodne operowanie pedałem i dźwignią hamulca oraz uniemożliwia prawidłowe kierowanie pojazdem.
Nie sposób pogodzić się z poglądem sądu, który nie kwestionując przytoczonych wyżej "nieprawidłowości" w jeździe oskarżonego jest zdania, że nie pozostawały one w związku przyczynowym ze spowodowanym przez oskarżonego wypadkiem. Oskarżony, jak sam wyjaśnił, w odległości około 100 m dojrzał idącą prawą stroną drogi (nieprawidłowo) grupę osób. W trudnych warunkach atmosferycznych, będąc świadom, że osobie nietrzeźwej nie wolno jest w ogóle prowadzić pojazdu samochodowego po drodze publicznej, ponieważ spożycie alkoholu powoduje poważne zakłócenie czynności psychomotorycznych kierowcy i czyni go przez to niezdolnym do prawidłowego kierowania pojazdem, że nie wolno mu jest przewozić jednocześnie dwóch pasażerów (przy tym nietrzeźwych) - co dodatkowo uniemożliwiało mu jakiekolwiek prawidłowe manewry - zgodnie z zasadą ograniczonego zaufania miał bezwzględny obowiązek ograniczyć do minimum szybkość, do zatrzymania pojazdu włącznie. Tymczasem oskarżony nic nie uczynił, by móc uniknąć wypadku. Jadąc w stanie znacznej nietrzeźwości przeciążonym motocyklem, pozbawiony możliwości prawidłowego manewrowania pojazdem nie hamował, nie ostrzegał pieszych sygnałem dźwiękowym (§ 38 cyt. rozporządzenia), jechał na światłach "krótkich" (pogarszających widoczność), lekkomyślnie przypuszczając, prawdopodobnie na skutek nietrzeźwości, że wypadku uniknie. W tej sytuacji wina oskarżonego jest - jak się wydaje - niewątpliwa. Nagromadzenie rażących nieprawidłowości w jeździe oskarżonego jest tak znaczne, że istnienie związku przyczynowego pomiędzy jego zachowaniem się a wypadkiem jest oczywiste, nawet jeżeli przyjąć (mimo wątpliwości w tym zakresie), iż pokrzywdzona do wypadku także w jakimś stopniu się przyczyniła. Istnieją jednak uzasadnione podstawy do przyjęcia, że potrącenie Barbary D. nastąpiło już po przejściu jej na lewą stronę jezdni, na poboczu (zeznania świadka Piotra J. i ślady odłamków szkła na poboczu), a jazda oskarżonego lewą stroną jezdni bynajmniej nie była spowodowana manewrem wymijania pokrzywdzonej, lecz taką właśnie jazdą nietrzeźwego i nie panującego nad pojazdem oskarżonego. Należy dodać, że świadek Antoni J. (pasażer motocykla) m.in. zeznał: "Jechaliśmy po obu stronach jezdni, bo były kałuże, i nie pamiętam, po której stronie jechaliśmy przed zajściem", biegły zaś Bolesław K. stwierdził wprost: "Materiał sprawy uniemożliwia ścisłe określenie toru ruchu motocykla w czasie bezpośrednio przed wypadkiem i rodzaj manewrów wykonanych przez motocyklistę, a wobec tego ocenę tych manewrów". Nie bez znaczenia przy tym są wyjaśnienia samego oskarżonego, który zasłaniając się niepamięcią twierdzi: "Nie wiem, czy skręciłem w lewo, czy prawo. Nie pamiętam, jak zdarzył się wypadek. Przytomność odzyskałem dopiero na drugi dzień". Wyjaśnienia te nie zasługują na wiarę nie tylko dlatego, że oskarżony nie odniósł żadnych obrażeń (nie miał potrzeby m.in. korzystać z pomocy przybyłego na miejsce zdarzenia pogotowia ratunkowego), ale i dlatego, że świadek Antoni J. wyraźnie stwierdził, iż oskarżony po wypadku zaraz odzyskał przytomność. Istnieje nawet przypuszczenie, że "niepamięć" oskarżonego co do tego, jako doszło do wypadku, nie może być niczym innym, jak tylko przyjętym sposobem obrony oskarżonego. Nie kwestionując oczywiście uprawnień do tego rodzaju obrony, wypada stwierdzić, że oskarżony ze swej strony nie wskazał żadnych okoliczności, które mogłyby skutecznie podważyć zasadność zarzutu, iż zaistniały wypadek nastąpił z jego winy.
Społeczne niebezpieczeństwo wypadków drogowych o poważnych następstwach wymaga zawsze wszechstronnego, wnikliwego rozważenia każdej sprawy, by ostatecznie wydany wyrok był sprawiedliwy, odpowiadał aktualnym potrzebom polityki karnej i by był także społecznie zrozumiały.
Tych wszystkich wymagań nie spełnia wyrok w sprawie oskarżonego Tadeusza B. - sprawcy śmiertelnego wypadku, popełnionego w szczególnie obciążających okolicznościach, tym bardziej że oparcie się przez Sąd przy ustaleniu braku winy oskarżonego na "uzgodnionej" ostatecznie opinii pięciu biegłych, spośród których trzech biegłych (Jana G., Zdzisław S. i Jan S.) pierwotnie twierdziło, iż oskarżony w istotny sposób przyczynił się do wypadku, jest nieprzekonujące, zmiana bowiem stanowiska powołanych biegłych nie została przez nich rzeczowo umotywowana.
Jest w tych warunkach konieczne przesłuchanie co do tych okoliczności co najmniej jednego z tych biegłych albo zasięgnięcia dodatkowej opinii w ogóle innego biegłego (arg. z art. 182 k.p.k.).
OSNKW 1976 r., Nr 10-11, poz. 130
Treść orzeczenia pochodzi z Urzędowego Zbioru Orzeczeń SN