Wyrok z dnia 1977-01-10 sygn. V KR 215/76
Numer BOS: 2176782
Data orzeczenia: 1977-01-10
Rodzaj organu orzekającego: Sąd Najwyższy
Najważniejsze fragmenty orzeczenia w Standardach:
Sygn. akt V KR 215/76
Wyrok z dnia 10 stycznia 1977 r.
- Z zasadą szybkości postępowania pozostaje w jaskrawej sprzeczności rozkładanie rozprawy głównej "na raty" przez wykorzystywanie i nadużywanie formalnie dopuszczalnych przerw i odroczeń rozprawy, a ponadto na okresy nie mające rzeczowego uzasadnienia.
- Niedopuszczalne jest - jako oczywiście sprzeczne z zasadą ciągłości (koncentracji) rozprawy - zarządzanie wielokrotnych i wielodniowych (np. 2-3-tygodniowych) przerw w rozprawie, nie dających się wytłumaczyć względami na niezbędny wypoczynek, potrzebę wyszukania i sprowadzenia określonego dowodu lub na inną ważną przyczynę - wiążącymi się z tokiem prowadzenia rozprawy.
- Zarządzanie przerw w rozprawie głównej nie należy do dyskrecjonalnych, wyłączonych spod kontroli procesowej, a w konsekwencji wolnych od obowiązku jawnego wskazywania na ich podstawe faktyczną, uprawnień przewodniczącego rozprawy. Obowiązek ten wynika z wyraźnego określenia przez ustawę (por. art. 347 § 1 k.p.k.) przyczyn warunkujących dopuszczalność przerwy w rozprawie.
- W każdym wypadku, gdy opinia biegłego sprowadza się w istocie do sporządzenia wyliczeń ilości i wartości zagarniętego mienia nie na podstawie analizy właściwej dokumentacji czy procesów technologicznych, ale wyłącznie na podstawie wyjaśnień oskarżonych, wzajemnych ich pomówień albo zeznań świadków, obowiązkiem sądu jest traktowanie takiej opinii jedynie jako dokumentu pomocniczego, nie zwalniającego w szczególności sądu od dokonywania na podstawie tego samego materiału dowodowego niezbędnych ustaleń, z uwzględnieniem nie należącej do uprawnień biegłego ostatecznej oceny wartości dowodowej poszczególnych wyjaśnień czy zeznań.
Przewodniczący: sędzia H. Kempisty (sprawozdawca). Sędziowie: K. Mochtak, M. Szczepański.
Prokurator Prokuratury Generalnej: S. Flasiński.
Sąd Najwyższy po rozpoznaniu w dniu 7 stycznia 1977 r. sprawy Jana D., Janusza J., Ryszarda U., Hanryka P., Juliusza W. i Stefana D., oskarżonych z art. 202 § 1 i 2 k.k., z powodu rewizji wniesionych przez obrońców oskarżonych od wyroku Sądu Wojewódzkiego w Krakowie z dnia 14 lipca 1976 r.
zaskarżony wyrok w stosunku do oskarżonych Jana D., Janusza J., Ryszarda U., Henryka P., Juliusza W. i Stefana D., a na podstawie art. 384 k.p.k. ponadto w stosunku do oskarżonych Janusza B. i Andrzeja M. uchylił i sprawę w stosunku do tych wszystkich oskarżonych przekazał Sądowi Wojewódzkiemu w Krakowie do ponownego rozpoznania.
Sąd Najwyższy zważył, co następuje:
Jako zasadne należało uznać zarzuty podniesione w pisemnych rewizjach obrońców oskarżonych, a głównie w ich wystąpieniach przed Sądem Najwyższym, oraz niezależnie od tego we wniosku prokuratora Prokuratury Generalnej, że postępowanie sądowe w tej sprawie przeprowadzone zostało z oczywistą obrazą zasady ciągłości rozprawy głównej (jej koncentracji, nieprzerywalności) oraz szybkości postępowania, a ponadto z - niewątpliwie pozostającą w związku - ewidentną obrazą zasad rozpoznawania każdej sprawy, wynikających z art. 357 i 372 k.p.k.
Stwierdzić więc należy, że postępowanie sądowe, które w niniejszej sprawie przeprowadził Sąd Wojewódzki, nie odpowiada kierunkowym zaleceniom dotyczącym szybkości i ekonomii postępowania sądowego, zawartym w uchwale Zgromadzenia Ogólnego SN z dnia 15 lipca 1974 r. (OSNKW 1974, z. 10, poz. 179).
Stosownie do wskazań powyższej uchwały: "(...) nie wolno zapominać, że konsekwentne przestrzeganie szybkości i ekonomii procesowej podyktowane jest przede wszystkim względami na prawidłowość samego orzekania oraz na pełne respektowanie gwarancji procesowych osób uczestniczących w postępowaniu (...)".
W uchwale tej - w imię reguł prawidłowego postępowania i orzekania - podkreślił również Sąd Najwyższy, co następuje: "Zdawać sobie należy sprawę z tego, że znaczny upływ czasu od zdarzenia, które stanowiło podstawę wszczęcia postępowania, do chwili prawomocnego rozstrzygnięcia, zwłaszcza w połączeniu z przewlekłością postępowania, nie tylko utrudnia prawidłowe rozstrzygnięcie, ale zmniejsza zakres jego społecznego oddziaływania (...). Dążąc zaś do realizacji tego postulatu (tj. szybkości i ekonomii postępowania sądowego) (...) kodeks postępowania karnego tylko wyjątkowo i wyłącznie z ważnych powodów dopuszcza możliwość zarządzania wielodniowych przerw rozprawy (...)."
Zważywszy zaś, że Sąd Wojewódzki niniejszą sprawę, która w końcu września 1974 r. wpłynęła z aktem oskarżenia do sądu, po raz pierwszy rozpoznawał na rozprawie dopiero w dniu 25 marca 1975 r., a następnie dopiero w trzech terminach miesiąca października 1975 r., później zaś w kolejnych już dalszych miesiącach (ale po kilka tylko dni w każdym z nich), to nie sposób nie oceniać tego postępowania inaczej niż przewlekłe, zwłaszcza z braku merytorycznego uzasadnienia dla podstaw takiej przewlekłości.
Powyższe uchybienia należało oczywiście uwzględnić w powiązaniu z ich wpływem na treść zaskarżonego wyroku, a w szczególności ze względu na ich związek z obrazą powołanych już na wstępie zasad ciągłości (nieprzerywalności) rozprawy i orzekania, odpowiadających wymaganiom art. 357 i 372 § 1 k.p.k.
Uogólniając powyższe uwagi, wyrazić należy pogląd, że z zasadą szybkości postępowania pozostaje w jaskrawej sprzeczności rozkładanie rozprawy głównej "na raty" przez wykorzystywanie i nadużywanie formalnie dopuszczalnych przerw i odroczeń rozprawy, a ponadto na okresy nie mające rzeczowego uzasadnienia.
Chociaż jest rzeczą zrozumiałą, że żadna ustawa procesowa nie może przewidywać zasady ciągłości (koncentracji, nieprzerywalności) rozprawy głównej w czystej postaci, dopuszcza więc - opowiadając się zdecydowanie za tą zasadą (arg. z art. 313 § 2, art. 352, 355, 359 k.p.k.) - odstępstwa od niej tylko w wypadkach przez ustawę określonych.
Tak więc według art. 347 k.p.k. przewodniczący rozprawy głównej może przerwać rozprawę: a) dla sprowadzenia dowodu, b) dla wypoczynku lub c) z innej ważnej przyczyny. W myśl art. 350 § 1 k.p.k. sąd może odroczyć rozprawę: "(...) tylko wtedy, gdy zarządzenie przerwy nie byłoby wystarczające".
Tymczasem w sprawie niniejszej przewodniczący rozprawy, przerywając w dniu 31 października 1975 r. rozprawę (po trzech kolejnych dniach jej prowadzenia) do dnia 11 listopada 1975 r. i od razu do dnia 25-27 listopada 1975 r. nie wskazał na występowanie którejkolwiek z ważnych przyczyn tak zarządzonych przerw. Podobnie do zarządzenia równie wielodniowej przerwy w rozprawie (na 21 dni) doszło również w dniu 27 listopada 1975 r. Nie inaczej też postąpił Sąd Wojewódzki w dniu 19 grudnia 1975 r., zarządzając - bez wskazania przekonującej przyczyny - przerwę rozprawy do dnia 14, 15 i 16 stycznia 1976 r. Analogicznie, po trzech dniach rozprawy, w dniu 16 stycznia 1976 r. zarządzono przerwę do dnia 3, 4, 5 lutego 1976 r., a w dniu 5 lutego 1976 r. do dnia 24, 25 i 26 lutego 1976 r. Po raz pierwszy w dniu 26 lutego1976 r., zarządzając przerwę rozprawy na dzień 11 marca 1976 r., protokół rozprawy zawierał uwagę, że rozprawę przerwano w celu wezwania "nie stających świadków" (bez wskazania jednak, o jakich tu imiennie wezwanych świadków chodziło). Z protokołu rozprawy z dnia 11 marca 1976 r., gdy ponowną przerwę zarządzono do dnia 23 i 24 marca 1976 r., wynika, że Sąd ten dopuścił dowód z przesłuchania świadków zawnioskowanych przez obrońców, a spośród wezwanych na dzień 11 marca 1976 r. siedmiu świadków nie stawiło się (Sąd Wojewódzki ograniczył się tu tylko do stwierdzenia: "brak dowodów doręczenia wezwań"). Dalsze przerwy (również wielodniowe) zarządzano: w dniu 24 marca 1976 r. do dnia 8 kwietnia 1976 r., w dniu 8 kwietnia 1976 r. do dnia 4 maja 1976 r. (w celu sporządzenia opinii przez biegłego), a w dniu 4 maja 1976 r. do dnia 25 i 26 maja 1976 r. (po przedłużeniu biegłemu terminu do opracowania opinii).
W dniu 26 maja 1976 r., po zamknięciu przewodu sądowego i wysłuchaniu głosów: prokuratora, powoda cywilnego oraz obrońców czterech (spośród dwudziestu) oskarżonych, przewodniczący zarządził przerwę rozprawy i wyznaczył termin rozprawy na dzień 22 oraz 23 czerwca 1976 r. ze względu na fakt, że sędziowie ławnicy przebywać będą na urlopie od dnia 1-20 czerwca 1976 r., a strony wyraziły zgodę na kontynuowanie rozprawy mimo upływu 21 dni przerwy.
Jeszcze dwukrotnie Sąd Wojewódzki zarządził przerwę w "głosach stron" (a ściśle w toku wysłuchiwania ostatnich głosów oskarżonych): w dniu 24 czerwca do 30 czerwca 1976 r., a w dniu 30 czerwca 1976 r. przewodniczący zarządził przerwę w rozprawie do dnia 14 lipca 1976 r. w celu odebrania ostatniego słowa od "nie stających w dniu dzisiejszym oskarżonych". Jak już wiadomo, w tym też dniu, tj. dnia 14 lipca 1976 r. Sąd Wojewódzki ogłosił wyrok, nie korzystając nawet z ewentualności odroczenia jego wydania.
Jak wynika z przedstawionego przebiegu postępowania przed Sądem Wojewódzkim, co najmniej pierwszych pięć kolejnych wielodniowych przerw (zarządzonych przy tym w toku przesłuchiwania samych tylko oskarżonych) nie pozwala - mimo braku w tym względzie uzasadnienia ze strony tego Sądu - na stwierdzenie, że były to przerwy podejmowane w każdym wypadku z ważnej istotnie przyczyny, ważnej oczywiście z punktu widzenia potrzeb dowodowych i rozpoznania konkretnej sprawy. Zważyć również należało, że przerwy tego rodzaju następowały w większości wypadków po kilku zaledwie dniach przeprowadzania rozprawy w każdym z kolejnych miesięcy.
Należało więc dojść do przekonania, że Sąd Wojewódzki w sprawie niniejszej korzystał z przerw w rozprawie głównej zarówno zbyt często, jak i bez uzasadnionych potrzebami sprawy przyczyn, a ze szkodą dla tych walorów prawidłowego wyrokowania, jakie wiążą się w każdej sprawie z najmniejszym odstępem czasowym pomiędzy przeprowadzonymi dowodami a chwilą samej narady i podejmowania rozstrzygnięć, składających się na treść wyroku. Ani bowiem charakter sprawy, ani nawet liczba osób w niej występujących nie przemawiały za tym, aby 30 dni jest właściwego rozpoznawania nie mogło zamknąć się w granicach nie więcej niż 2 miesiące, zamiast w okresie od października 1975 r. do lipca 1976 r., a więc w okresie kilkakrotnie dłuższym niż niezbędny.
Do analogicznego postępowania odnoszą się również krytyczne uwagi wyroku Sądu Najwyższego z dnia 2 lutego 1976 r. - V KR 194/75 (OSNKW 1976, z. 9, poz. 115).
Niedopuszczalne jest - jako oczywiście sprzeczne z zasadą ciągłości (koncentracji) rozprawy - zarządzanie wielokrotnych i wielodniowych (np. 2-3-tygodniowych) przerw w rozprawie nie dających się wytłumaczyć względami na niezbędny wypoczynek, potrzebę wyszukania i sprowadzenia określonego dowodu lub inną ważną przyczynę - wiążącymi się z tokiem prowadzenia rozprawy.
W związku z tym celowe jest wyrażenie także poglądu, że zarządzanie przerw w rozprawie głównej nie należy do dyskrecjonalnych, wyłączonych spod kontroli procesowej, a w konsekwencji wolnych od obowiązku jawnego wskazywania na ich podstawę faktyczną, uprawnień przewodniczącego rozprawy. Obowiązek zaś ten wynika z wyraźnego określenia przez ustawę (por. art. 347 § 1 k.p.k.) przyczyn warunkujących dopuszczalność przerwy w rozprawie. Nie można tu również wyłączyć możliwości zaskarżenia tego rodzaju zarządzeń w trybie przewidzianym przez art. 319 k.p.k., co byłoby także argumentem wskazującym na zasadność wymagania motywowania (a więc i przemyślenia celowości) zarządzanej przerwy (por. art. 90 § 2 k.p.k.). Podkreślić trzeba, że wymagań odnoszących się do zarządzania przerw rozprawy, obowiązku ich motywowania nie można traktować jedynie jako wskazań instrukcyjnych czy porządkowych, ale - odwołując się do ratio legis rozwiązań ustawowych w tym zakresie - widzieć w nich należy gwarancje prawidłowego dochodzenia do prawdy w każdym procesie.
Wszystkie omówione powyżej uchybienia najwidoczniej nie mogły pozostać bez wpływu na ostateczne rozstrzygnięcie sprawy niniejszej co do jej istoty, skoro doszło również w tej sprawie do istotnej obrazy art. 372 § 1 k.p.k., ujawniającej zarazem równie istotne naruszenie zasady orzekania na podstawie całokształtu okoliczności ujawnionych w toku rozprawy głównej (z obrazą art. 357 k.p.k.).
Istotna zaś obraza art. 372 § 1 k.p.k. wyraziła się w sprawie niniejszej głównie w tym, że Sąd Wojewódzki, ustalając w szczególności, że oskarżeni Jan D., Janusz J., Janusz B., Henryk P., Ryszard U. i Andrzej M. dopuścili się zagarnięcia mięsa w rozmiarach i o wartościach określonych w czynach im przypisywanych (notabene identycznych z czynami zarzucanymi w akcie oskarżenia), powołał się ogólnikowo, w sposób więc nie dość zindywidualizowany, na dowody, przy czym nie na wszystkie, lecz wybrane, opatrzone też z reguły ogólnikową oceną ich wartości, wspierane z reguły rozstrzygająco powoływaniem się na opinię biegłego Jana S. Trzeba tu zaś od razu podnieść, że wartość dowodowa owej opinii biegłego - przynajmniej w zakresie dotyczącym rozmiarów ustalanych zagarnięć - uwarunkowana była od początku od stosunku do wiarygodności wyjaśnień oskarżonych, ich pomówień i zeznań świadków, gdyż z tych depozycji wyprowadzała swoje wyliczenia. Nie ma więc w powyższym zakresie wartości źródłowej, samoistnej, lecz ze względu na pochodność jest dowodem wtórnym, pomocniczym (zresztą również i Sąd Wojewódzki ustosunkowując się końcowo do opinii biegłego Jana S. określił jego rolę w tym procesie tylko jako rolę pomocnika).
Przyjmując, że oskarżony Jan D. uczestniczył w różnych układach osobowych w kradzieżach mięsa o łącznej wartości 92.544 zł, Sąd Wojewódzki stwierdza tylko ogólnie, że ustalił to na podstawie bliżej nie wskazanych wyjaśnień oskarżonego ze śledztwa, opinii biegłego ze śledztwa i opinii uzupełniającej z rozprawy. Dalej Sąd ten powołał się na przyznanie się tego oskarżonego do wielu znów bliżej nie wskazanych i opisanych kradzieży, do przekazania Stefanowi C. w 1971 r. trzy razy po dwa worki łopatki wieprzowej (...). Nie wskazał Sąd Wojewódzki w szczególności, na jakiej konkretnie podstawie ustalił, że: "Ponadto oskarżony Jan D. wspólnie z oskarżonym Januszem J., Ryszardem U. i Andrzejem M. uczestniczył w zagarnięciu 800 kg schabu w cenie 56 zł za 1 kg, a więc o łącznej wartości 44.800 zł".
(...) W tej części uzasadnienia wyroku, która wskazuje na podstawowe ustalenia co do ilości i wartości skradzionego mięsa przez poszczególnych oskarżonych, powoływanie dowodów stanowiących podstawę tych ustaleń nie zawiera odniesień do konkretnych depozycji, bez wskazania więc określonych protokołów śledztwa, w których zawarte są istotne dla tych ustaleń depozycje. Nie wszystkie więc wyjaśnienia i pomówienia oraz zeznania powołuje i ocenia Sąd Wojewódzki, poprzestając na ustaleniach i ocenach ogólnych.
A przecież Sąd Wojwódzki, przesłuchując każdego z oskarżonych, wobec sprzeczności wyjaśnień składanych na rozprawie z kolejnymi wyjaśnieniami ze śledztwa ujawnił wszystkie i wszystkich oskarżonych wyjaśnienia ze śledztwa.
Nie mógł zaś Sąd Wojewódzki zastąpić obowiązku powoływania i oceny każdego z dowodów (w tym również każdego kolejno "obciążającego" wyjaśnienia każdego z oskarżonych ze śledztwa) opinią biegłego tylko dlatego, że - jak stwierdził Sąd Wojewódzki - "w sposób szczególny i dokładny" dokonał swych wyliczeń. Każda z pozycji podstaw tego wyliczenia powinna być zweryfikowana przez sąd indywidualnie, a nie tylko ogólnie, w szczególności przez danie wiary wyjaśnieniom i pomówieniom ze śledztwa oraz przez odmówienie tej wiary wszystkim wyjaśnieniom i pomówieniom składanym na rozprawie głównej. Taki właśnie stosunek do dowodów śledztwa powinien był w szczególności przejawiać się w sprawie Janusza J., który od początku do końca nie przyznawał się do zarzucanego mu zagarnięcia, a jego popełnienie przypisane mu zostało na podstawie wyjaśnień pomawiających go współoskarżonych. Nie ustosunkował się też Sąd Wojewódzki do dowodu przeciwnego, jakim było złożenie przez oskarżonego Janusza J. na piśmie szczegółowych wyjaśnień, gdzie przeciwstawia się on pomówieniom, które zdecydowały - uznając je generalnie za wiarygodne - o skazaniu tego oskarżonego. Zwrócić też należało uwagę i na to, że za potrzebą dokładnego ustosunkowania się do opinii biegłego przemawiało i to, że biegły ten wyliczając obciążenia dotyczące każdego z oskarżonych (w szczególności majstrów wydziału produkcji) wypowiadał się w śledztwie ze zrozumiałą chyba dozą ostrożności (najwidoczniej sądowi pozostawiając ostateczną ocenę i rozstrzygnięcie).
Ustosunkowanie się do poszczególnych dowodów w sposób indywidualny i konkretny - w tym również i do wyliczeń przedstawionych przez biegłego - powinno również polegać na ustaleniu dokładnym, w jakim zakresie (co do ilości i wartości kradzieży mięsa) partycypowali w popełnieniu poszczególnych przypisanych czynów wymienieni w opisach tych czynów poszczególni współoskarżeni. Skoro bowiem oskarżeni działali w porozumieniu, skoro dzielili się pieniędzmi uzyskiwanymi ze sprzedaży skradzionego mięsa, to nie można było - choćby tylko z punktu widzenia podstaw zasądzenia powództwa cywilnego - pominąć solidarności ich udziału i ich solidarnej odpowiedzialności. Sąd Wojewódzki bez jakiegokolwiek wyjaśnienia przechodzi nad tym do porządku, zasądzając powództwo bez uwzględnienia występujących tu podstaw solidarnej odpowiedzialności.
Podnieść jeszcze należy, że do braków ustosunkowania się przez ten Sąd w sposób wyczerpujący do opinii biegłego (wobec traktowania jej nie tylko jako dowodu pomocniczego) zaliczyć również należy nieustosunkowanie się do każdej z wymienionych w konkluzji tej opinii możliwości i rozmiarów nadużyć, a przyjęcie (zresztą według aktu oskarżenia) tylko niektórych z nich. Nie odpowiada to obowiązkowi wszechstronnego rozważenia materiału dowodowego i tych wszystkich wniosków, z którymi w swej opinii ze śledztwa wystąpił biegły Jan S.
Na rozprawie głównej biegły ten złożył na zlecenie sądu opinię uzupełniającą. Jednakże i do tej opinii Sąd Wojewódzki nie ustosunkował się w sposób należyty, tj. odpowiadający wymaganiom art. 372 § 1 k.p.k. choć ta opinia uzupełniająca wskazuje na to, że biegły w załączniku do niej sporządził poszczególne zestawienia odnoszące się do poszczególnych oskarżonych w trzech wersjach: a) wwersji przyjętej na podstawie pierwszej opinii z dnia 15 lipca 1974 r. (na podstawie materiałów śledztwa), b) w wersji odzwierciedlającej ilość i wartość zagarniętego mięsa według stanu przyjętego w akcie oskarżenia, c) w wersji trzeciej opartej na podstawie protokołów rozpraw oraz danych z przewodu sądowego.
Jeżeli więc nawet przyjąć, że Sąd Wojewódzki przekonująco wskazał, dlaczego nie dał wiary oskarżonym, odwołującym na rozprawie głównej swoje odmienne wyjaśnienia ze śledztwa, to co najmniej należy zarzucić sądowi, że najwidoczniej (choć tylko konkludentnie) opowiadając się za wersją drugą, wskazaną w opinii uzupełniającej, nie przytoczył powodów, dlaczego odrzucił możliwą również zasadność wersji pierwszej, opartej - jak głosi opinia - "na postawie materiałów śledztwa".
Wszystko to razem wzięte przemawia zaś za tym, że w każdym wypadku, gdy opinia biegłego sprowadza się w istocie do sporządzenia wyliczeń ilości i wartości zagarniętego mienia nie na podstawie analizy właściwej dokumentacji czy procesów technologicznych, ale wyłącznie na podstawie wyjaśnień oskarżonych, wzajemnych ich pomówień albo zeznań świadków, obowiązkiem sądu jest traktowanie takiej opinii jedynie jako dokumentu pomocniczego, nie zwalniającego w szczególności sądu od dokonywania na podstawie tego samego materiału dowodowego ustaleń, z uwzględnieniem nie należącej do uprawnień biegłego ostatecznej oceny wartości dowodowej poszczególnych wyjaśnień czy zeznań. Tego rodzaju opinia biegłego stanowi dużą pomoc dla sądu, przygotowuje bowiem stosowne zestawienia dowodów osobowych, wynikające z różnych treści wyjaśnień i zeznań, dokonując ponadto przeliczeń wartościowych itp. Z tych względów nie byłoby w ogóle uzasadnione odrzucanie tego rodzaju opinii jako wypowiedzi w zakresie dostępnym również sądowi, choć oczywiście przy dodatkowym i znacznym wysiłku oraz nakładzie czasu ze strony sądu, z pominięciem więc przydatnych i niesprzecznych przecież z prawem ułatwień.
OSNKW 1977 r., Nr 6, poz. 64
Treść orzeczenia pochodzi z Urzędowego Zbioru Orzeczeń SN