Szkoły wyższe - niepubliczne
Prawo do nauki - szkoły wyższe
Niepaństwowe szkoły wyższe nie są zakładami administracyjnymi. Fakt, że nie korzystają one ze środków publicznych, pociąga za sobą konieczność samofinansowania. Uczelnie te oferują więc na rynku odpłatne kształcenie. Wydaje się oczywiste, że jeśli działalność szkoły wyższej ma realizować cele i zadania wskazane w ustawie, to nigdy nie powinna być nastawiona wyłącznie, czy nawet - przede wszystkim, na osiąganie i maksymalizację zysku, co zdawałoby się wykluczać kwalifikowanie jej jako przedsiębiorcy. Uczelnia niepaństwowa może jednak osiągać zyski i w praktyce na pewno często je osiąga. Dlatego trudno uznać te uczelnie za instytucje non profit. Trybunał Konstytucyjny zwraca jednak uwagę, że definicja przedsiębiorcy w obowiązującym prawie jest szeroka i abstrahuje od kategorii zysku. Zarówno kodeks cywilny, jak i ustawa z dnia 2 sierpnia 2004 r. o swobodzie działalności gospodarczej (Dz. U. Nr 173, poz. 1807 ze zm.) do kręgu "przedsiębiorców" zaliczają wszystkie podmioty, które we własnym imieniu prowadzą działalność gospodarczą lub zawodową (art. 47 k.c., art. 4 w zw. z art. 2 ustawy o swobodzie działalności gospodarczej). W tak szerokim pojęciu można, jak się wydaje, pomieścić także uczelnie niepaństwowe. Nie sposób bowiem zaprzeczyć, że prowadzą one wysoko kwalifikowaną działalność zawodową. Sąd Najwyższy, w powołanym przez skarżącego wyroku z 7 kwietnia 2004 r., przyjął, że niepaństwowe szkoły wyższe są jednostkami, do których stosuje się przepisy ustawy z dnia 15 grudnia 2000 r. o ochronie konkurencji i konsumentów (Dz. U. z 2003 r. Nr 86, poz. 804); zaliczył je do kategorii podmiotów, które "organizują lub świadczą usługi o charakterze użyteczności publicznej, które nie są działalnością gospodarczą w rozumieniu przepisów o działalności gospodarczej" (art. 4 pkt 1 lit. a ustawy).
Stosunek łączący studenta z taką uczelnią ma swe źródło w szczególnego rodzaju umowie o świadczenie usług edukacyjnych, jaką strony ze sobą zawierają. Trybunał Konstytucyjny podziela powszechnie panujące przekonanie, że powstająca na skutek tego relacja ma przede wszystkim charakter cywilnoprawny, choć można się zastanawiać, czy - przykładowo - obowiązek podporządkowania się przyjętemu w uczelni regulaminowi studiów i terminom egzaminów nie zbliża się swą naturą raczej do obowiązków wynikających z relacji zakład i jego użytkownik. Akty wewnętrzne uczelni można oczywiście traktować jako regulaminy wiążące stronę na podstawie art. 384 § 1 k.c., trudno jednak wyobrazić sobie proces edukacyjny bez pewnego podporządkowania, uznania hierarchii i autorytetu uczących. Nie analizując bliżej tych relacji, Trybunał Konstytucyjny uznaje za niewątpliwe, że gdy chodzi o świadczenia główne każdej ze stron, podlegają one zasadom prawa cywilnego i - w konsekwencji - spór powstający w razie niewykonania czy nienależytego wykonania zobowiązania należy do właściwości sądów powszechnych (art. 471 i nast. k.c.). Oznacza to, że zawierając umowę, student zobowiązuje się zapłacić określone wynagrodzenie w zamian za ściśle określone (ilościowo, jakościowo) świadczenie. Rzecz jasna, jeśli student nie płaci - uczelnia ma roszczenie cywilnoprawne o zapłatę. Gdyby jednak okazało się, że to uczelnia nie wykonuje swego świadczenia w sposób należyty (np. nie odbywają się zajęcia, brak wyposażenia technicznego, o którego posiadaniu uczelnia zapewniła, niezgodny z umową poziom naukowy kadry), studentowi służy roszczenie o odszkodowanie za nienależyte wykonanie umowy. Mogłoby też powstać roszczenie z bezpodstawnego wzbogacenia, gdyby - przykładowo - student zapłacił za zajęcia, które zniesiono.
Wyrok TK z dnia 5 października 2005 r., SK 39/05, OTK-A 2005/9/99, Dz.U.2005/205/1704
Standard: 2096 (pełna treść orzeczenia)